sobota, 30 listopada 2013

31 rozdział

Wątpliwości. 

MASA BŁĘDÓW, WIEM, PRZEPRASZAM.


Otworzyłam oczy, światło było strasznie jasne.; Nie pamiętałam kim byłam i gdzie byłam. Wszystko stało się jasne gdy rozglądnęłam się dookoła, ściany były białe, nie było okien, wokół mnie widziałam inne, puste łóżka.  Byłam w spółce. Odwróciłam się, po mojej prawej stronie, chodził tam i powrotem podirytowany, Justin.  Jego twarz nie okazywała żadnych uczuć, dokładnie tak, jak gdy go poznałam.  Miałam na imię Quinn, zostałam porwana, mieszkałam w spółce i tam znalazłam człowieka, który miał być miłością mojego zycia ; Teraz wszystko było jasne. Otworzyłam usta, żeby powiedzieć coś i zwrócić na siebie jego uwagę, ale nie miałam odwagi, wolałam , żeby mnie nie zauważył.  Dopiero po chwili zauważyłam, że jestem przekuta do jakiś urządzeń różnymi  rurkami. Zaczęłam się wiercić, nie chciałam być związana, ostatnią osobą która mnie związała był Peter. Moje serce zaczęło bić szybciej gdy sobie o tym przypomniałam, nie chciałam być znowu więźniem. Ciekawe kto mógł mi teraz zrobić krzywdę. Czułam jak brakuje mi tlenu, serce przyśpieszyło jeszcze bardziej bicie a krew płynęła po moim ciele szybciej niż zazwyczaj.
Nagle jedno z urządzeń zaczęło piszczeć a ja czułam się coraz gorzej. Panika. Ogarnęła mnie panika. Zobaczyłam jak Justin odwraca się do mnie, jednym krokiem, dobiegł do mnie. Wydawał się gwałtowny, on też chciał mi zrobić krzywdę, dokładnie tak jak Peter.
-Idź sobie! – Krzyknęłam ze łzami w oczach. Uśmiechał się, dokładnie tak jak Peter.
-Odejdź !! + Krzyknęłam ponownie. Uśmiech Justina zniknął zmieniając się w wątpienie, po czym cofnął się trochę.
Musiałam wołać po pomoc, ktoś musiał przyjść, bo Justin na pewno chciał mnie zaatakować.  Zobaczyłam jak jakiś mężczyzna przybiega do mnie i łapiąc mnie za ramie, wstrzyknął mi coś do krwi.  Urządzenie powoli przestało piszczeć , wrócił do normy, tak jak bicie mojego serca i mój oddech.
-Nie zbliżaj się do niej, jeszcze nie- Ostrzegał mężczyzna w białym fartuchu.
-Ona jest moja, mogę robić co chce. – Powiedział Justin popychając go i zbliżając się do mnie.
-Nie jestem niczyja- Wyszeptałam przekrywając się aż po czubek nosa. Dopiero wtedy zrozumiałam, że byłam kompletnie naga pod cienkim kocem.
-Co ty mówisz Quinn ? – Justin spoglądał nam nie z wątpliwością i cierpieniem wymalowanym na twarzy. 
-Ona wciąż przeżywa traumę, musisz da c jej ….
-Wiem co robię.
Przerwał mi Justin po czym podszedł do mnie. Zbliżył do mnie swoją rękę przez co zaczęłam płakać przestraszona.  Chciał mnie uderzyć? Pobić? Odkryć ?
-Ona płacze , nie bądź natarczywy- Radził lekarz.
Justin delikatnie dotknął moją twarz, pociągnęłam koc aż do oczu odwracając głowę w drugą stronę.
-Zostaw mnie .- Powiedziałam łamiącym się głosem.
-Stracisz ją za zawsze w ten sposób.- Ciągnął lekarz. Odwróciłam się w samą porę aby zobaczyć jak Justin wstaje zaciskając pięści i uderza lekarza w nos .
-Dasz rady się chociaż raz nie wpierdalać ? wyjdź .-  Powiedział przez zęby.
-Jako lekarz nie mogę cię z nią zostawić, mógłbyś zrobić jakąś głupotę która by ją przestraszyła i to może aż za bardzo.
-WYJDŹ! – Powiedział wyraźnie Justin. Lekarz rzucił mi ostatnie spojrzenie, i wyszedł. Nie chciałam by mnie zostawiał z tym psychopatą .
-Idź sobie. – Wyszeptałam patrząc Justinowi w oczy.
- Nie rozumiem czemu, nie zrobię ci krzywdy, oddałbym swoje życie żeby uratować twoje.
Moje serce wiedziało że mówi prawdę , więc dlaczego mój mózg chciał żeby się oddalił ?
-Wróciłem z Indii, bo po naszej rozmowie, pomyślałem że coś jest nie tak .
Zauważyłam ,że trzymał się z pewnej odległości, żebym się nie przestraszyła, typowe dla Justina.
-Potem zobaczyłem cię w tej kałuży krwi i się przestraszyłem , myślałem że jesteś martwa, że cię zabiłem.
Pomyślałam o słowach Petera „ On ma poznać swoją zemstę jak wróci, kiedy pomyśli, że zabił cię swoimi własnymi rękami”. W końcu mu się prawie udało, ale coś poszło nie tak bo nadal żyłam.
-Czemu myślałeś , że mnie zabiłeś ?
Wydawał się zaskoczony moim pytaniem.
-Bo.. więc.. miałem dylemat, nie wiedziałem czy znaleźć lekarza czy zabić Petera. Przez chwilę nie wiedziałam co należy zrobić najpierw.. byłem.. niepewny.  Dyskutowałem z Piterem i minęło troche czasu. On nie uciekł specjalnie, chciał żebym go tam zobaczył, wiedział że będę chciał zająć się najpierw nim. Kiedyś bym tak zrobił , ale gdy zdałem Sb sprawy z powagi sytuacji i zrozumiałem , że lepiej  pomóc tobie, niż się z nim rozprawić.

-Czy on umarł? – Wyjąkałam. Czułam się niemal tak bezradna i bezsilna jak w pierwszych dniach w tym miejscu. Całe zaufanie ,które miałam w stosunku do Justina zniknęło.
-Teraz już ci nie będzie przeszkadzał.
Czyli umarł?
Justin ponownie, niebezpiecznie się do mnie zbliżył. Przykryłam się kocem po sam nos.
-Boli cię ramie? Operowali cię żeby wyjąc kule, chociaż ty o tym nie wiesz, byłem przy tobie cały czas.
Wzrok skierował na moją dłoń, która kurczowo trzymała koc.
-D-dzięki.- Wyszeptałam. Wydawał się miły, zbyt miły tak jak Peter zanim… Zamknęłam oczy nie pozwalając myślom brnąć dalej. Położył swoją ciepłą dłoń na mojej, jego ręce, tak duże w porównaniu do moich mnie przestraszyły. Ciekawe ile bólu mógłby mi sprawić, gdybym znowu zaczęła się drzeć. Zdenerwowałby się, więc zachowałam spokój.
-Chciałabym zostać przez chwile sama.
-Wiem , że mówisz to dlatego, że się mnie boisz. To dlatego ,że przeżywasz traume , ale uwierz mi, nigdy ci nic nie zrobie, żadnej krzywdy.
Wiedziałam , że mówi prawde ale nie widziałam już siebie z jakimkolwiek chłopakiem, byli wszyscy tacy sami ,najpierw tacy mili a póżniej …. Nawet sam Justin mnie zdradzał, Peter mi o tym powiedział i nie wiem dlaczego, ale coś sprawiało , że w to wierzyłam.
-Proszę cię.

Justin oddalił się zawiedziony i cicho zamknął za sobą drzwi. Gdy tylko zostałam sama, moje serce się uspokoiło. Zamknęłam oczy próbują zasnąć, zostawiając za sobą wszystko co się wydarzyło.
--------
Czyjaś dłoń delikatnie gładziła moją twarz gdy się obudziłam.
-Cześć
-Nie chciałem cię obudzić-  Mówił ciepły i niski głos szefa.
Minęło około 4 dni od kiedy ostatni raz widziałam Justina. Codziennie lekarz przychodził do mnie i pytał czy chce z nim porozmawiać, moja odpowiedź brzmiała zawsze „nie”. Wiedziałam, że trauma pozostanie na całe życie, ale już się nie bałam Justina. Przez te wszystkie dni doszłam do wniosku, że on nie był taki jak Peter, nie zgwałciłby mnie; zgwałcił nie, ale zdradził tak.
Czułam się lepiej ponieważ odłączyli mnie już od kroplówek. Ala lekarz powiedział, że powinienem mi ktoś pomóc, żebym wzięła kąpiel.  Zasugerował ,że troche ruchu dobrze mi zrobi.  Chciałam żeby on mi pomógł, ale stwierdził że zajmuje się jedynie operacjami. Sądzę ,że powiedział to celowo. Chciał żeby pomógł mi Justin, ponieważ chciał żeby relacje między nami się poprawiły. Był dobrym człowiekiem. Nie sądziłam że ma rację, jednak wiedziałam że kąpiel dobrze mi zrobił, więc poprosiłam lekarza ,żeby wpuścił Justina.
-Dzisiaj mnie nie wygonisz? – Spytał Justin.
-Nie.
Jego obecność wywoływała u mnie falę bezpieczeństwa i spokoju.
On się uśmiechnął i pogłaskał mój policzek, na co ja zaciągnęłam kołdrę aż po nos.
-Jesteś piękna nawet jak się mnie boisz, skarbie.
Niechcący się uśmiechnęłam. Był słodki, ale tak kłamał…  Traktował mnie jak swoją księżniczkę  ale prawda była taka, że nie byłam jedyną. Chciałabym żeby wszystko znowu tak, jak przed jego wyjazdem.
-Cóż, lekarz  stwierdził ,że musisz się przejść i wziąć kąpiel. Jestem zaszczycony tym, że mnie wybrałaś jako pomocnika.
Był taki szczęśliwy, że mu nie powiedziałam, że nie miałam innego wyboru. Odkrył moje ciało, mimowolnie skuliłam się.  Jeszcze nikt nie pomyślał, że chciałabym jakieś czyste ubrania.  Justin zrobił się czerwony na widok mojego gołego ciała, po chwili jednak niezręczność zmieniła się w smutek. Popatrzyłam na siebie setny raz, byłam pełna siniaków  i ran. Nie mogłam patrzeć na swoje ciało dłużej niż kilka sekund, to było straszne.  Zauważył moje zakłopotanie i zmienił temat.
-Wolisz żebym cię wziął na ręce , czy iść ?
Ja naga w ramionach Justina?
-Nie, pójdę.
Usiadłam na łóżku, potem położyłam nogi na ziemię zaczęłam stawiać powolutku kolejne kroki, opierając się o ramie Justina.  Justin obejmował mój bok i uważał żebym nie spadła. Wiedziałam że był zdrajcą i kłamcą, ale pomimo tego słodko wyglądał, jak tak się o mnie troszczył. Szybko przyzwyczaiłam się do Justina patrzącego w moje nagie ciało.  Wchodząc do łazienki, zauważyłam , że woda już byłą gotowa a gdzieniegdzie w łazience porozrzucane były fioletowe róże. To musiał być pomysł Justina. On myślał ,że ja się nadal go bałam. Może powinnam była mu prędzej czy póżniej powiedzieć o tym ,że wiem o jego zdradach. Justin mocno mnie trzymał dopóki nie położył mnie do wanny . Gdy tylko  poczułam wodę ,zrelaksowałam się momentalnie, on usiadł na krześle obok wanny.
-Dlaczego fioletowe róze ?- Spytałam zaciekawiona.
- Przez telefon powiedziałaś, że twoim ulubionych kolorem jest fiolet.
Kompletnie o tym zapomniałam,  a raczej myślałam wtedy o czymś innym.
-Gdzie je znalazłeś? Nigdy wcześniej takich nie widziałam.
-Szczerze mówiąc to było trochę skomplikowane, to nie są róże tylko jakaś odmiana.
Przytaknęłam, podobał mi się fakt , że poszukał je specjalnie dla mnie. Skoro nie kochał mnie naprawdę, to dlaczego tak o mnie dbał? Justin nabrał trochę płynu i zaczął myc moje ciało. Jego dotyk był lekki i delikatny , uważał na to ,żeby mnie nie zabolało, i miał rację ponieważ miałam całe obolałe ciało. Mogłabym się również dobrze umyć sama, ale jego masarze były przyjemne.
-Quinn, dziękuje.
Powiedział nagle, kiedy już umył moje ciało, nawet włosy i włączył wodę  by spłukać mydło.
-Za co ?
-Byłaś w moich ramionach, straciłaś dużo krwi, ale twoje serce nadal biło. Poprosiłem cię, żebyś mnie nie zostawiła a teraz jesteś tu ze mną, dziękuję.
Jego oczy stały się wilgotne. „Jeśli mogłabym cofnąć czas, próbowałabym umrzeć” chciałam mu powiedzieć. Teraz musiałam żyć z kimś, kto mnie zdradzał. Pomyślałam o biednym Fredzie , to co robił on to było nic w porównaniu do tego co zrobił m Justin.
Unikałam spojrzenia Justina, żeby nie zrozumiał , jak nie komfortowo się czułam w tej sytuacji.  Pomimo tego był rozczarowany, ponieważ oczekiwał jakieś odpowiedzi.
Prawdopodobnie był smutny, ponieważ traktowałam go  z dystansem, ale co mogłam zrobić? W końcu oszukiwał mnie o samego początku.  Może nawet go trochę zdenerwowałam.
Ta łazienka była jednym z najgorszych miejsc w których spędziłam czas z Justinem. Chociaż nie widzieliśmy się przez 4 dni, prawie w ogóle nie rozmawialiśmy. Naprawdę sądziłam ,że to już koniec naszego związku, ponieważ ja bym mu nigdy nie wybaczyła.  
-Jesteś piękna nawet kiedy jesteś mokra.
Powiedział nagle Justin , zrywając się by sięgnąć po duży ręcznik.
Wydawał się tak szczery, jakby słowa płynęły prosto z serca, zbyt szczery.  Każdy jego komplement mnie ranił.  Podszedł do mnie , owinął mnie w ręcznik i, co ogromnie mnie zdziwiło, wziął mnie na ręce i położyła łóżko.  Gdybym mogła, zostałabym  w tej pozycji już zawsze. Pachniał świeżością a jego skura byłą ciepł w porównaniu do mojej, jeszcze mokrej.  Położył swoje wargi na moim czole i mnie pocałował, nie protestowałam, chociaż chciałam.
-Wiem że może to jeszcze za wcześnie, ale obiecaj mi że kiedyś wróci wszystko do normy, że znowu będziesz chciała spędzać ze mną czas.

Podał mi swojego małego palca.  Popatrzyłam w jego pełne nadziei oczy. To by się nigdy nie wydarzyło, ponieważ mnie okłamał, a to złamało mi serce. Położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej . On opuścił swój palec, który pierwszy raz od kiedy się poznaliśmy, nie skrzyżował się z moim.

_____________________

MASA BŁĘDÓW, WIEM, PRZEPRASZAM.

Przepraszam również za to, że tak długo nie było rozdział. Wiem w c*uj czasu...