czwartek, 23 maja 2013

5 rozdział

Rozdział 5 - "jeden fałszywy krok i jesteś w środku"



Poczułam rękę na swoim boku i otworzyłam oczy przestrasznona i przekonana ze to Fred.  Odwróciłam się i zobaczyłam Eddie’go. Niedaleko niego stał Jack, Fred był martwy, musiałam sobie o tym przypomnieć ale trauma była za duza by zapomnniec sposób w jaki mnie dotykał.

-Quinn, wstawaj.

Nie wstałam

-Wstań- Powtórzył Eddie spokojnie.
Spojrzałam na niego, to on mnie uratował. Myślami wróciłam do poprzedniej nocy. Fred który się do mnie przybliżał i dotykał, cały strach który poczułam w biurze  szefa przemieszany nadzieją śmierci i strasznym widokiem trupa leżącego na podłodze w kałuży krwi.

-Nie mamy całego pieprzonego dnia.-Jack zbliżył Się do mnie i złapał za ramie tak że spadłam na ziemi. Wstałam i usiadłam na łóżku . Zatracona w swoich myślach zastanawiałam się dlaczego Alice postanowiła go wydać narażając mnie na wieksze niebezpieczeństwo.  A dlaczego koniec końców szef zdecydował się zabić Fred’a , swojego kumpla, skoro  wyznalam ze to ja zaczełam. W sumie nie chciałam znać odpowiedzi na te wszystkie pytania, chciałam tylko uciec od tej rzeczywistości w taki czy inny sposób. Poczułam kłucie na ramieniu, była to tylko igła. Kropla krwi wydostała się a Jack wytarł ją wacikiem w tym momencie zorientowałam się że miedzy Jack’iem i Eddie’em było jakos dziwnie cicho. Byli całkowicie pochłonięci pracą, nigdy ich takich nie widziałam.

-To prawda że to ON go zabił? –Eddie zwrócił się do mnie , zrozumiałam że chodziło mu o Fred’a, pytał się czy to Justin go zabił. Nie rozumiałam dlaczego wszyscy bali się wymawiać jego imienia, chociaż w zasadzie chyba wiedziałam. Musiał być szanowaną osobą ale przede wszystkim  się go obawiali. Był w stanie zabić swojego przyjaciela dla jednej głupiej zasady. Bałam się go, bardzo.

-No więc?
Przytaknełam.

-Jak go zabił?
Przed oczami zobaczyłam wyrażny obraz tego jak Justin wolno kaleczył mu twarz by póżniej dokończyć swoje „dzieło” strzałem gdy chłopak błagał o litość.

-Pistoletem?- Wróciłam do rzeczywistości i ponownie przytaknęłam.

-Kto by powiedział? Właśnie Fred ,był ważny w naszej spółce .

-Nie rozumiem dlaczego Alice postanowiła to wygadać.

-Nie wiem może chciała by ktoś umarł, Fred albo … -Popatrzył na mnie, nie przejęłam się tym, kto w takim miejscu przejmuje się przetrwaniem?

-Nie powinniśmy rozmawiać o takich rzeczach przy…

Niej?

-A komu miałaby niby powiedzieć cokolwiek?
***

-Wstań, zdaje się że szef chce z tobą pogadać.- Był to głos Alice która dopiero weszła do pokoju.

-Ona? -Spytał zdziwiony Eddie. Co on ode mnie chciał?

-Tak. –Odpowiedziała Alice złamanym głosem.

-Alice jeszcze nie jest pewne że …

-Ucisz się , daj mi spokój.
Spojrzałam na jej twarz, prawie płakała- nigdy nie zobaczyłam jej w takim stanie. Ciekawe dlaczego, może ON źle ją potraktował i byłą smutna. Jack pociągnął mnie za ramie i wyszłam z pokoju a za mna Alice. W połowie drogi zebrałam się na odwage i wyszeptałam:

-Dzięki że mnie uratowałaś od …Fred’a. -Trudno było wymówić jego imie.

-Nie chciałam cię uratować, tylko cię zabić. –Powiedziała stanowczym głosem , co za nowość zaczęłam się porządnie zastanawiać nad tym czy był tam wgl ktoś po mojej stronie. Szłyśmy w ciszy aż nie doszłyśmy do drzwi biura. Alice przycisnęła mnie do ściany i wyszeptała do ucha :

-Posłuchaj, spróbuj trzymać jego strone a pożałujesz.- otworzyła drzwi i popchnęła mnie do środka tak że spadłam tuż przy nogach Justina.

-Wstań-powiedział stanowczo, zrobiłam to co kazał.

-Alice idź sobie.- Niechętnie wyszła zamykając za sobą drzwi, pierwszy raz byłam sama z Justinem w jednym pomieszczeniu i lekko się trzęsłam.

-No więc jak idą badania z Eddie’m i Jack’iem? –Spytał chodząc dookoła mnie obserwując uważnie moją osobe.


-Chciałbym ci coś zaproponować ale widze że jesteś małomówna. –Zatrzymał się przede mną , zablokował moje ręce swoimi e popatrzył mi w twarz. Byliśmy bardzo blisko. Jego oczy byłe głębokie a nasze nosy się stykały. To prawie wyglądało jakby miał mnie zaraz pocałować, zamknął oczy i się uśmiechną . Nagle poczułam coś co szybko dotknęło moją twarz, spojrzałam na jego ręce i zrozumiałam że właśnie walnął mnie pięścią w oko. Nie widziałam dobrze i kręciło mi się w głowie. Zamknęłam oczy i zrozumiałam że puścił moje ręce więc zaczełam się cofać, za co to było do diabła?  Potrzebował kogoś na kim mógłby się wyżyć? Może miałam jeszcze zostać jego osobistą zabaweczką?

-To wszystko ?- Powiedział rozczarowany , co niby oczekiwał?

-Chciałam złożyć ci propozycje ale teraz myśle że nie warto, jesteś bezużyteczna. –Odwrócił się i podszedł do swojego biurka, o co chciał spytać?

-Może …Może interesowało by to bardziej twojego Chriss’a. –To imie łamało mi serce na kawałki.

-Skąd znasz Chriss’a? –Powiedziałam wkurzona stanowczym tonem.

-Wiem więcej rzeczy o tobie niż ty sama.

-Co o nim wiesz? Powiedź. – Krzyknęłam z łzami w oczach, nie mógł go dotknąc! Nie zasłużył sobie na nic złego.

-Dużo rzeczy, na prawde dużo.
Zdenerwowałam się, nie pomyślałam nawet o tym co robie , mój instynkt był silniejszy ode mnie. Pobiegłam w jego strone i uderzyłam go pięścią w twarz tak jak on wczesniej mnie. Cofnął się ręką trzymając krwawiącą twarz. Nie widziałam że mam aż taką siłe, nigdy nie zrobiłam nikomu nic takiego. Zdałam sobie sprawy z tego co zrobiłam i natychmiast tego pożałowałam. A co jeśli teraz za to zacząłby się mścić na Chriss’ie który nia miał z tym nic wspolnego ? to była moja wina nie jego.

-Przepraszam, przepraszam nie chciałam ale błagam nic mu nie rób. Proszę cię. Nie jemu, zabij mnie ,bij ,torturuj, wszystko co chcesz tylko nie dotykaj go. Nie ma z tym nic wspólnego.
Zaczełam płakać zdesperowana, ON przybliżył się mnie położył mi ręke na ramieniu. Myślałam że chce mnie zabić ale powiedział tylko :

-Teraz mogę naprawdę stwierdzić że cie znam, jeden fałszywy krok i jesteś w środku.- O co mu chodziło? „Teraz mogę naprawdę stwierdzić że cie znam”, może od samego początku miał zamiar mnie sprowokować żeby zobaczyć moją reakcje i nie miał zamiaru zrobić cokolwiek złego Chriss’owi. Eh Jeśli taki był jego cel to mu się udało bo wpadłam jak nic. „jeden fałszywy krok i jesteś w środku” co to znaczy? mój fałszywy krok? W środku, gdzie ? Nie miałam najmniejszej ochoty wejść do tej spółki.

***
Noc zapadła szybko, to była pierwsza noc od dłuższego czasu podczas której mogłam  mieć spokój. O ile w ogóle mogłam mieć spokój w takim miejscu i po spotkaniu z szefem. Pomyślałam że może lepiej zasnąć i rozpraszać się przynajmniej na kilka godzin. Gdy  możesz wszystko stracić i jesteś w wielkich tarapatach, szukanie spokoju uciekając przed problemami to najlepsze wyjście. Zamknełam oczy i położyłam się na ziemi. Nie zdążyłam zasnąć gdy usłyszałam że drzwi się otworzyły. Serce zaczęło mocniej bic, nie mogłam spokojnie oddychać, gardło mnie piekło i pomimo tego ze oczy były zamknięte były wilgotne od łez. Ktoś dotknął moje ramie. Nie wiedziałam kto to i co chciał ale się bałam. Zrozumiałam że czas otworzyć oczy i spojrzeń niebezpieczeństwu prosto w oczy. Odetchnełam z ulgą gdy odkryłam że to Alice. Tak, mówiła że chciała mnie zabić ale byłam prawie pewna że nie cierpiałabym tak jak Fred i może wytłumaczyłaby mi coś pożytecznego.

-Quinn.
Usiadłam na ziemi a ona obok mnie.

-Co ON ci powiedział?

-Nie..nie zrozumiałam go dobrze.

-Mówił coś o mnie?

-Nie.- „czemu miałby to zrobić” pomyślałam.

-mówił ci coś o spółce?

-nie.

-Zaproponował ci coś?

-Nie. – Fakt nie zrobił tego chociaż mowil ze ma zamiar, ale niczego w koncu mi nie zdradził.

-Dobrze. Jak sobie tą śliwe na oku?

-On…mnie uderzył.
Odetchneła z ulgą, wydawało się że czuła się o wiele lepiej. To mnie pocieszyło może teraz nie była już na mnie zła i mogła mi pomóc.

-Powiedział mi coś…

-Co? -  Spojrzała na mnie zimno i twardo, była wkurzona, żałowałam że o tym wspomniałam.

-Co?- Spytała zniecierpliwiona.

-Jeden fałszywy krok..i jesteś środku. –Powiedziałam cicho. Ścisneła pięści jakby próbowała się powstrzymać przed krzyknięciem czegoś na mnie. Milczałyśmy przez około 5 minut aż w końcu spytałam:

-Czemu chcesz mnie zobaczyć  martwą? Co ci zrobiłam?

-Nie chce cię martwą dla zemsty ale dlatego że jesteś dla mnie zagrożeniem.
Nie wiedziałam o czym mówi. Ja w tej całej spółce nie miałam znaczenia więć jak mogłabym być dla kogoś zagrożeniem.

-Więc dlaczego mnie nie zabijesz?

-Bo wszyscy podejrzewaliby mnie. Miałam nadzieje że ON cię zabije ale tego nie zrobił. Wolał zabić swojego najlepszego przyjaciela, Fred’a.

-Ja nie wiem czy to dobry pomył ale … skoro problem jest taki żebym nie była częścią tej spółki to pomóż mi uciec. – Myślałam że mnie wyśmieje albo się wkurzy ale przeciwnie.

-To mogłoby być wyjście.- Wstała i zbliżyła się do drzwi.

-To co, pomożesz mi ?

-Zobaczymy się jutro, na razie wymyśle plan.
***

W nocy w końcu dobrze spałam , byłam pewna że Alice mi pomoże i wreszcie wróce do rodziny. Nie mogłam się doczekać gdy zobaczę mame, tate , Chriss’a. Nigdy o tym nie myślałam ale nie mieć ich przy sobie otworzyło mi oczy na to jak bardzo mi na nich zależało. To prawda że jak coś tracisz rozumiesz ile to dla ciebie znaczyło. Oni byli dla mnie najważniejsi potrzebowałam ich jak najszybciej. Rano wstałam gdy słońce było już wysoko na niebie, mogło być około 12. Jack i Eddie byli w pokoju robiąc swoje i co dziwne nawet mnie nie zawołali tak jak zwykli to zrobić. Wstałam i usiadłam na tym samym krześle co zwykle, wiedziałam że prędzej czy póżniej kazaliby mi to zrobić.

-Nie , dzisiaj nie –Powiedział lekko zirytowany Jack.
Zdziwiłam się ale nie musiał to powtórzyć 2 razy, od razu wstałam i skierowałam się do „swojego koncika” na ziemi.

-Jack co się skarżysz teraz? –Powiedział Eddie tonem znudzonym jakby kolega skarżył się już wiele razy wcześniej.

-Czego się teraz skarże? Jesteśmy tu po to by pracować a ON nie pozwala używać nam „Królika doświadczalnego”!

Justin chciał mi pomóc? Dlaczego? Czym zasłużyłam sobie na takie traktowanie?


*************************
Wow czemu Justin nie pozwolił Eddie'mu i Jack'owi testowac to wszystko na Quinn ? Co się będzie dziać dalej? Ucieknie ? A moze jednak zrobi fałszywy krok ? PS PRZEPRASZAM ze dopiero teraz dodałam rozdział ale wiecie poprawiam oceny i wgl a tlumaczenie strasznie duzo czasu zajmuje :D FAJNIE BY BYLO GDYBY BYLO WIECEJ KOOMENTARZY WIEC JEŚLI TO CZYTASZ POZOSTAW ZA SOBA SWOJ SLAD <3 


5 komentarzy: