Rozdział 8 - Nowa groźba
-Jak poszła nauka z szefem?
-Nic nie zrozumiałam.
-Nie martw się z czasem zrozumiesz .
Nabrałam głośniej powietrza gdy Stivie obmywał mi tatuaż
wacikiem nasączonym alkoholem .
-Boli?
-Nie.
To na prawde było nic w porównaniu do tego co zrobili mi od
kąt tam byłam. Chociażby Fred.
-co nie rozumiesz? Mogę ci pomóc ?
-tak na prawde nie ogarniam troche wszystkiego.
-Jasne, ale ostrzegam cię jeśli chodzi o liczenie nie jestem
dobry.- Uśmiechnął się.
-Nie o to chodzi. –Też się uśmiechnęłam , nie on jedyny nie
był dobry z matmy.
-No to mów.
-Czy istnieje pewny związek miedzy Ju..szefem a Alice?
Musiałam sobie przypomnieć że nie wolno mi mówić jego
imienia inaczej narobiłabym sobie kłopotów.
-Czemu pytasz?
-Alice powiedziała że ojciec szefa obiecał jej mamie że
nigdy jej nie zabije.
-Nie było żadnego związku między NIM a Alice. ON nie potrafi
nikogo darzyć uczuciem, on nic nie czuje.- To sama dobrze zrozumiałam.
-Więc czemu…
-Istniała pewna historia między jego ojcem , starym szefem,
a jej matką. Mówi się nawet że Alice i ON byli braćmi ale oni nigdy nie chcieli
się do tego przyznać. Oni są jednymi z niewielu którzy się tu wychowywali,
znają zewnętrzny świat ale nigdy nie żyli w nim tak naprawdę.
-Ale dlaczego jej mama musiałaby go poprosić o to by nie
zabijał swojej córki? Dlaczego ON miałby ją zabić? Nie rozumiem jakie było niebezpieczeństwo?
-Z prostego powodu. Jak wiesz w spółce może być tylko jedna
kobieta, mama Alice nie chciała żeby jej córka została zabita a jeżeli ON
wolałby obok siebie kogos innego niż ją Alice zostałaby zabita. Zdarzyło się
już wcześniej że kobieta została zabita by dać miejsce innej. Rzadko tu kobiety
umierały z powodu choroby czy starości.
W tym momencie przypomniały mi się słowa Jack’a i Eddie’go
„historia się powtarza”. Oni zrozumieli że Alice miała zostać zabita żeby dąć
miejsce innej kobiecie ,mnie. Dlatego Alice mnie nienawidziła ponieważ byłam dla niej zagrożeniem. Teraz
wszystko nabierało sensu.
-Ale on złamał obietnice prawda? Więc co się teraz stanie ?
-Nic. ON jest szefem. Nigdy nie złamał obietnicy a jeśli już
to kiedyś zrobił musiał mieć do tego dobry powód.
Milczelismy przez pewien czas, zrozumiałam że on był jedynym
człowiekiem który mógł odpowiadać na moje pytania.
-Dlaczego twoim zdaniem pomimo tego że sprawiam tyle
kłopotów jeszcze mnie nie zabił ?
-Ja nie wiem, nie mam pojęcia, serio. Inni mają różne
teorie.
-J-jakie teorie ?
Teraz znowu się troche bałam. Bałam się Justina i wiedza o
tym że miał wobec mnie jakieś plany o których nie chciał mi powiedzieć strasznie mnie wkurzało.
-…Quinn… Wiesz.. teraz lepiej żebyś o tym nie widziała.
-Ja chce wiedzieć.
-Nie chce ci powiedzieć. Tak będzie lepiej inaczej tylko byś
się zadręczała.- Odpowiedział spokojnie. Miałam dość tych wszystkich tajemnic i
tego że żeby się cokolwiek dowiedzieć musiałam robić jakieś dochodzenie niczym
Sherlock Holmes. Nie interesowało mnie to że robił to dla mojego dobra. Miałam
tego dość. Wstałam i wykrzyczałam mu w twarz wszystko co czułam.
-Mam dość. Dlaczego mówicie mi pół wszystkiego i musze sama
się dowiedzieć o co tak na prawde chodzi ? Jeżeli nie chcecie żebym widziała to nie
mówcie mi wcale. Za każdym razem gdy coś zrozumiem wy dodajecie mi inne
niepewności, ja nie wytrzymam tak dłużej.
-Quinn wystarczy. Uspokój się i usiądź.
-Nie. I jeśli chcesz wiedzieć jestem też zmęczona siedzeniem
w tym miejscu. Od kiedy tu jestem próbuje się zabić a ten kutas zamiast spełnić
moje prośby zabił Alice i Fred’a rozumiesz ? On mnie nienawidzi.
Popchnęłam go do tył a on spadł na krzesło, potem oddaliłam
się zdając sobie sprawy z tego co zrobiłam. On wstał i złapał mnie za ramie.
-Co robisz, oszalałaś?
Patrzyłam mu prosto w oczy wyzywającym wzrokiem.
-A teraz czego ty mnie nie zabijesz?
-Nie, ja tego na pewno nie zrobie.- Pociągnął mnie za sobą i
wyszliśmy z pokoju. Zrozumiałam gdzie idziemy dopiero wtedy gdy weszliśmy do
korytarza prowadzącego do JEGO drzwi. Stivie zapukał i weszliśmy do środka. Ty
razem Justin stał z nieobecnym wzrokiem.
-Co się dzieje? –Powiedział niejasno wracając do
rzeczywistości.
-Ta dziewczyna oszalała i się na mnie zaatakowała.
-Dobrze- Odpowiedział Justin nic nie robiąc.
-A teraz ? Zwykle wymierza się jakąś kare albo się ją zabija
prawda? Atakować kogoś ze spółki jest niezgodne z regulaminem.
-Fakt, masz racje. Idź zawołaj Luke’a.
Stivie mnie puścił i wyszedł z pokoju. Byłam na prawde
głupia rzucając się na Stivie’a, biedny zawsze dobrze mnie traktował. I co z
tego miałam? Nic bo Justin nie chciał mnie zabić. Chciał tylko sprawdzić czy
kłamie i takie tam z Luk’em.
CAŁKOWICIE BEZCELOWE.
Justin przeglądał mi się w ciszy aż nie przyśli Luke ze
Stivi’em. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji , było praktycznie niemożliwe
ukrywać wszystkie swoje emocje tak jak robił to on.
NIENAWIŚĆ, POGARDA, NIC.
Luke stanął przede mną odciągając mój wzrok od Justina,
dopiero wtedy zrozumiałam że się na niego gapiłam.
-Quinn powiedź mi co zaszło.
-Stivie mi opowiadał…- popatrzyłam się na niego i zobaczyłam
że ruszał głową by dać mi znać żebym nic nie mówiła przy Justinie. To co mi
mówił było prawdopodobnie tajemnicą.
Ta spółka była jednością ale była pełna sekretów. Pff wielka
mi jedność.
-…Coś i wtedy nie chciał dokończyć więc się wkurzyłam bo mam
dość tego że wszyscy coś przede mną ukrywają.
-Według mnie ta dziewczyna trzymała w sobie od dłuższego
czasu to co czuła i w końcu musiała to powiedzieć. Prawdopodobnie jest też
nerwowa przez tą całą sytuac..
Luke przestał mówić ponieważ Justin poszedł w strone
łazienki, zdziwiliśmy się. Wrócił pare sekund póżniej z czymś fioletowym w ręku
i mi to podał.
-Zwykle gdy dziewczyny są zdenerwowane to dlatego że mają
cykl prawda? Zrozumiałem to z Alice. Teraz problem rozwiązany, idźcie. –Odwrócił
się by usiąść na swoim krześle. My nadal staliśmy tam w szoku, mnie zdziwiło to
jak bardzo znał Alice i mimo tego z taką łatwością ją zabił. Luke
prawdopodobnie zdziwił fakt że zamiast mnie ukarać pomógł mi ale ja byłam już
do tego przyzwyczajona a Stivie prawdopodobnie czekał na zemste.
-P-problem nie jest rozwiązany, ona złamała reguły,
zaatakowała mnie. Gdzie sprawiedliwość?
Justin wstał i podszedł do niego szybkim krokiem jakby
chciał go uderzyć ale gdy już był koło niego zatrzymał się i odetchnął głęboko.
-Wiesz że broniąc ją też je łamiesz?- powiedział spokojnie Stivie.
Justin zignorował go i stanął naprzeciwko mnie. Przez chwile
się wahał ale w końcu zacisną rękę w pięść i uderzył mnie w szczęke. Dotknęłam
warge i zrozumiałam że krwawie. Justin nie wydawał się już taki swobodny, nigdy
go nie widziałam z takim wyrazem twarzy.
-Teraz spadajcie stąd. Quinn ty wróć wieczorem , musimy
dokończyć nauke.
Stivie się uśmiechnął pożniej wszyscy 3 odeszliśmy w
kierunku mojego pokoju.
***
Usłyszałam pukanie do
drzwi, myślałam że to Stivie, nawet miałam taką nadzieje bo chciałam go
przeprosić.
-Proszę.
Do pokoju wszedł Mike,
ostatnia osobą którą spodziewałam się zobaczyć. Ten bardziej lunatyczny od
innych. W jednej chwili płakał, chwile póżniej zabijał wzrokiem. Trzymał w ręku
bułke i sałate prawdopodobnie mój posiłek.
-Połóż to na stół.
Tak zrobił.
-Masz na imie Mike, prawda?
-Tak.- Powiedział zimno.
-Słuchaj wiem że jesteś na
mnie zły ale przysięgam że nic nie zrobiłam. Nie zabiłam ją ,nie chciałam by to
się stało.
-Masz po prostu być cicho,
jasne? –Powiedział zaciskając mocno szczękę, zbliżył się do mnie patrząc mi w
oczy.
Przez kilka sekund nikt
nic nie mówił po czym dodał:
-Gdybyś się tu nigdy nie
znalazła ona nadal by tu była.
-To wina tych co mnie
porwali nie moja.
-Chciałbym tylko żebyś
znikła.
-Zabij mnie ,zobaczmy czy
się odważysz.
Wiedziałam że się nie
odważy, wydawał się zbyt słaby na coś takiego, chciałam tylko dać mu do
zrozumienia że powtarzanie tych wszystkich rzeczy nic nie zmieni.
Uderzył mnie w brzuch,
zaczęłam kaszleć krwią.
-To nie przewróci Alice do
życia. – Powiedziałam z trudem.
-Nie ale da jej to spokój
w zaświatach. –Uderzył mnie łokciem w szyje a ja upadłam na podłoge. Kopnął mnie
w twarz przez co krew zaczęła spływać mi z nosa. W tej chwili pomyślałam że on
chce mnie naprawde zabić i pożałowałam tego że rzuciłam mu to wyzwanie.
-Proszę cię , przestań-
błagałam. – Tak jak ja wyrzuciłam swoje emocje przed Stivi’em tak on teraz
robił ze mną. Mogę jedynie zapewnić że stivie’a nie bolało tak jak mnie.
-To żebyś nie zapomniała
że pomszczę Alice do samego końca. – Butem nadepnął mi na ucho i poruszył nogą
tak jak gdy chcesz zgasić papieros po czym podszedł do drzwi i je otworzył.
-Ah, i przy okazji jeżeli
komuś o tym powiesz możesz na zawsze pożegnać się z Chriss’em.
Leżałam chwile na podłodze
bezsilna zanim udało mi się wstać. Kręciło mi się w głowie ale zdołałam jakoś
dojść do łazienki. Wypłukałam twarz. Po trzydziestu minutach krew przestała
sączyć z ran ,wyrzuciłam wszystkie chusteczki i ogarnęłam się troche. Gdy się schylałam
strasznie bolał mnie żołądek, nos gdy go dotykałam i dzwoniło mi w uszach ale
nie mogłam nikomu powiedzieć bo wtedy zrobiłby coś Chriss’owi , absolutnie tego
nie chciałam. Nie było nawet lustra żebym mogła zobaczyć w jakim jestem stanie
ale miałam nadzieje że nie było nic widać. Chciałam iść spać żeby odzyskać siły
ale wtedy ktoś zapukał do drzwi.
-P-proszę. –Może był to
Mike który zdecydował żeby ze mną skończyć.
Stivie wszedł do pokoju.
-słuchaj przykro mi że się
na ciebie rzuciłam. Luke miał racje. Tłumiona złość , jestem nerwowa i…
-Quinn, dlaczego płaczesz?
Nie wiedziałam że miałam
całą twarz mokrą od łez, ale byłam w tym stanie jeszcze zanim wszedł do pokoju.
To było przez Mike’a ale oczywiście nikt nie mógł się o tym dowiedzieć.
-O Jezu, przepraszam nie
wiem.- Wytarłam łzy rękawem uważając na nos.
-Płaczesz dlatego że ON
cię uderzył? Nie musisz to kara nie…
-Nie, nie płacze dlatego …
Może z nerwów.. naprawde..nie..nie wiem.- Uśmiechnęłam się w nadziei że
zakończę ten temat.
-Naprawde ci zależy na tym
żeby wiedzieć co się mówi o szefie?
-Nie, już nie tak bardzo.
-Quinn mówisz że nie a jak
ci nie powiem to znowu się na mnie rzucisz?!
-Nie, nie mów mi teraz,
nie chce kolejnych problemów.
NIC nie chciałam wiedzieć.
Jedyna rzecz która wypełniała mi myśli był widok Chriss’a w rękach Mike’a.
-Okej, powinnaś iść do
szefa, musicie dokończyć nauke.
Wyszłam z pokoju i
odprowadził mnie do drzwi Justina, miałam nadzieje że nie zauważy że jestem
czymś zmartwiona.
-Słuchaj jeśli płaczesz
przeze mnie przykro mi, ale problem w tym że tu wszyscy są troche podenerwowani szczególnie jeśli dochodzi ktoś
nowy ponieważ jest wtedy więcej pracy. Rozumiesz o co mi chodzi?
-Nie martw się nie jestem
na ciebie zła, przeciwnie przepraszam cię.
Zapukałam do drzwi i
opuściłam Stivie’a by wejść. Czułam się lepiej dzięki temu że pogodziłam się ze
Stivie’em, on był na prawde miły dla mnie. Teraz musiałam tylko trzymać buzie
na kłódkę by pomóc Chriss’owi. Tak na prawde rozumiałam go, zrobiłabym to samo
jeśli ktoś zabiłby mojego chłopaka. Czego się nie robi dla miłości.
*****************************************
Kolejny rozdział !! wow jednak dodałam szybciej ! Tak się cieszę że znalazłam czas, byłam przerażona bo myślałam że dodam dopiero za jakiś tydzien ale plany na weekend przypadły więc znalazłam czas.Jest dużo nowych wyświetleń i więcej komentarzy za co ogromnie wam dziękuje <3 Przepraszam za błędy i KOMENTUJCIE !!!! <3 ( tu jest mój TT jakbyście chcieli o coś spytać czy cokolwiek + zawsze pisze tam o tym że pojawiły się nowe rozdziały! ---> @jessica160498 )
Pierwsza.! :D Zajebisty rozdział jak zawsze. Stivie był taki,Awwwwwwwwwwww <3
OdpowiedzUsuńdsfhsdkfksdfh piękny rozdział podoba mi się *_____*
OdpowiedzUsuńNie lubię tego Mike'go. A rozdział jak zwykle świetny. Czekam na nn. <33
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog. Jestem twoją stałą czytelniczką. :) Nie mogę się doczekać kiedy dodasz następny :D mam nadzieję że jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńPisz tak dalej kochana, trzymam kciuki :d
Zapraszam:
www.ryzykujac-zycie.blog.pl
Uhg. Oni są pochrzanieni,ja chcę już znać tą tajemnicę..NO. niech jej ktoś powie,a Justin nadal jest dupkiem bez serca, mam nadzieję ,że to się w najbliższych rozdziałach zmieni ;) A co do Ciebie to świetnie przetłumaczyłaś ten rozdział ,idzie Ci coraz lepiej ;) <3 Czekam na następny;) @BlueBelieber6
OdpowiedzUsuńSwietny:)
OdpowiedzUsuńokfdijfur *,*
OdpowiedzUsuńInformujesz? @PatriciaEvOffic