poniedziałek, 27 maja 2013

6 rozdział

Rozdział 6 - Odpowiedzi.





-Pomoge ci sięgnąć do tego okna, póżniej musisz bardzo szybko biec. Uważaj na kamery i staraj się nie robić hałasu, jasne ?

-I to ma być ten świetny plan?

-Weź się ucisz.- Odpowiedziała zimno Alice. Przytaknełam przestraszona. I tak to , że chiała mi pomóc było za dużo i nie wiedziałam czemu to robi.

-Musimy się pośpieszyć bo on czeka tylko na jeden mój fałszywy krok żeby…- Nie zdążyła dokończyć zdania, w tym momencie przypomniały mi się słowa Justina „ jeden fałszywy krok i jesteś w środku” Zły ,fałszywy krok . nie mój ale jej, chodziło mu o nią. Weszłyśmy obie na prycze która znajdowała się w pokoju pod oknem i wzięła mnie tak jakby na ręce. Bez wysiłku otworzyłam okno i poczułam zimne powietrze na swojej twarzy. Jak długo nie czułam na swojej skórze czyste powietrze, towarzyszące pragnienieniu wolności.  Odetchnęłam głęboko potem Alice popchnęła mnie szybko żeby mnie wypuścić. Próbowałam się”popchnąć” ale nigdy nie byłam zbyt zwinna więc kopnełam Alice która z kolei spadła na podłoge. Oczywiście też spadłam. Razem zrobiłyśmy niesamowity hałas. Zostałyśmy tak w ciszy około 30s zanim zrozumiałyśmy że prawdopodobnie nikt nas nie usłyszał.

-Cicho, jeżeli nas przyłapią to będzie twoja wina.-
Skinełam upokorzona. Ona zdawała się wstrząśnięta i przestraszona. Zostałyśmy bez ruchu na podłodze przez chwile aż nie usłyszałyśmy jakieś kroki. Ja zostałam w tej samej pozycji na podłodze tymczasem Alice schowała się pod pryczą, w mroku nie było jej tam widać. Kroki robiły się coraz głośniejsze dopóki drzwi się nie otworzyły. Był to chłopak którego nigdy wcześniej nie widziałam. Jeśli chodził o wygląd był bardzo podobny do Fred’a.

-Co robisz na podłodze? –Nie usłyszał żadnej odpowiedzi.

-Słyszałem jakieś hałasy, szef mnie tu wysłał.-Rozglądał się do okoła i załważył otwarte okienko wysoko nad pryczą.

-A to ?
Opuściłam głowe w nadziei że mnie nie uderzy.

-Odpowiedź –Powiedział kopiąc mnie. Nie zrobiłam tego. Nie mogłam mu powidzieć że próbowałam uciec chociaż oczywiście było to prawdą. Zniżył się do mnie i złapał mnie za ucho.

-Próbowałaś uciec?
Po twarzy spłynęły mi pojedyncze łzy.

-Odpowiedź. –Pociągnął mnie za ucho jeszcze mocniej, strasznie bolało.

-Pomógł ci ktoś?
Nie miałam już siły by wytrzymać , ból przekroczył próg mojej wytrzymałości.
Nie chciałam nas wydać ale musiałam. Wskazałam prycze a on puścił mojego ucho by się tam skierować. Złapał za ramie Alice a ona wyszła z okrycia patrząc na mnie spod wilka ale nie tak jak zwykle, to było bardzije takie „teraz jesteś na serio martwa”.
Wstała i uwolniła się od uścisku chłopaka.

-Luke , zostaw mnie.

-Czemu pomagałaś jej uciec ?- Spytał wskazując na mnie.
Alice nie odpowiedziała tylko zbliżyła się do drzwi.

-Gdzie idziesz? ON na nas czeka.
Alice staneła jak wryta przy drzwiach a Luke podniósł mnie za ramie po czym skierowaliśmy się do biura Justina. Pomyślałam o Fredzie, o tym jak go zabił. Bałam się że będę cierpieć tak samo jak on, nie chciałam. Wiedziałam że nas zabije ale miałam nadzieje że przynajmniej zrobi to szybko. Plus miałam nadzieje że zabije najpierw mnie bo nie chciałam patrzeć jak torturuje Alice. L uke zapukał do drzwi i weszliśmy. Spojrzałam na Alice, trzęsła się. Przed tym chłopakiem, Justinem, każdy tracił swoją godność.

-A więc Luke? Kto tak hałasował? –Justin odwrócił się do nas odwracając wzrok od ściany.

-Dobrze, dobrze, znowu ty. –Patrzył się na mnie uważnie a ja opuściłam wzrok. Dzieliły nas centymetry. Był idealny, jego usta, jego oczy… ale on był wrogiem. Oddaliłam się a on udał że tego nie zobaczył odwracając się do Alice.

-A jeśli chodzi o ciebie to wiedziałem że prędzej czy póżniej to się stanie.- Wsadził ręke pod ciemną koszulką tak jak zrobił poprzedniego wieczoru ze mną i Fred’em.

-Czekaj, najpierw chciałabym coś zaproponować. –Wyrzuciła szybko z siebie Alice.

-Mów ,jestem ciekawy. –Justin oddalił ręce od swojego ciała i koszuli.

-Dziewczynie potrzeba przewodnika, kogoś kto wytłumaczy jej co robimy i jakie są jej obowiązki. Zgłaszam się by jej pomóc.
Justin milczał przez chwile po czym wzruszył ramionami.

-Przykro mi ale nie mogę ryzykować. –Jego ręce powędrowały powrotem pod koszulke i wyjął nóż.

-Twój ojciec obiecał mojej matce że nic mi się nie stanie , że mnie nie zabijesz. –Justin nic nie odpowiedział tylko zbliżał się do niej.

-Co cię popycha do tego by łamać obietnice którą złożyłeś z ojcem? Co ona takiego specjalnego ma ?-Wskazała na mnie. On jako odpowiedź przyłożył jej nóż do gardła.

-Powiedź mi, przed śmiercią. Prosze cię. Chce wiedzieć w czym tkwi mój błąd.

Zaczął przecinać jej skóre. Krew która spływała z jej ran na ręce Justina przyprawiały mnie o nie miłe wrażenie. Alice rzuciła się na ziemie łapiąc się za gardło.

-Czemu wybrałeś ją? Ona nie ma nic specjalnego a tobie na niej nie zależy, na pewno. TY NIE MASZ UCZUĆ. –Alice udało się powiedzieć to między atakami kaszlu. Justin pochylił się i wyszeptał jej coś do ucha a ona otworzyła szeroko oczy. Kopnał ją w brzuch i wsadził nóż w jej klatke piersiową. Cała ta krew, ten zapach, ten widok… Dzwoniło mi w uszach, trzęsły mi się nogi i kręciło w głowie. Spadłam na ziemie, ostatnią rzeczą jaką słyszałam to „witaj” a ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam szyderczy uśmieszek Justina.


***
Obudziam się na łóżku w innym pokoju. Nigdy wcześniej go nie zobaczyłam, był o wiele jaśniejszy nić inne pokoje w których tu byłam. Był „goły” nie miał ani obrazów ani żadnego mebla. Było tylko łóżko i biurko. Przypominał bardzo pokój Justina. Ktoś zapukał do drzwi, od kiedy pukało się do drzwi w tym miejscu? Nie odpowiedziałam myśląc że i tak wejdzie. Usłyszałam ponownie pukanie.

-P-proszę.- Drzwi się otworzyły i zobaczyłam chłopaka. Miał szklane oczy jakby właśnie przestał płakać.

-Tu są ubrania dla ciebie.- Dał mi czarne spodnie i bluzke na długi rękaw. Nigdy wcześniej nie zobaczyłam tego chłopaka ale patrzac na to w jakim jest stanie zrobiło mi się go przykro, tym bardziej że był jak do tej pory najmilsza dla mnie osobą w tym miejscu.

-Ma-masz na imie Quinn, prawda? – Przytaknęłam. Uśmiechnął się sztucznie, jakby to było tylko z grzeczności. Miał wyjść ale odwrócił się do mnie, płakał.

-Cierpiała? Mam na myśli Alice.

-Nie sądze. –Przytaknął i wytarł dłonią twarz po czym otworzył drzwi.

-Przepraszam. –Powiedział i zamknął za sobą drzwi. Dziwne zachowanie, wydawał się dobry. Nie wiem jak w miejscu w którym było tylu złych ludzi mógł się znaleźć taki jak on.

***

Przebrałam się i zostałam sama na jakiś czas. Ubrania były mojego rozmiaru i były czyste i pachnące. Już nie mogłam wytrzymać z moimi , brudnymi z krwi i kurzu od spania na podłodze. Nawet zwykły fakt że w pokoju było łóżko sprawiał że czułam się lepiej. Znowu usłyszałam pukanie, tym razem wszedł chłopak który zaprowadził mnie poprzedniego dnia do szefa.

-Cześć , jestem Luke. Wytłumacze ci co robimy, jesteś teraz jedną z nas. –Powiedział zaciskając mocno szczęke jakby był na mnie zły.

-Musisz być świadomo tego że gdy już bedzieś wiedzieć nie będziesz mogła nikomu o tym powiedzieć… i nie będziesz miała jak.- Uśmiechnął się. Te słowa oznaczały :„Zostaniesz tu na zawsze” i ja o tym wiedziałam.

-Nic nie chce wiedzieć. –Powiedziałam stanowczo.

-Przykro mi, szef ma o tym inne zdanie.

-Nie interesuje mnie to.

-Nie chcesz nawet wiedziec co robili ci przez cały ten czas? W jakim celu? Dlaczego Alice umarła ? Dlaczego umarł Fred?
To prawda, byłam troche ciekawa ale wiedziałam że gdy już będę wiedziała o tych wszystkich rzeczach moje szanse na wolność będą jeszcze mniejsze.

-Nie, nie chce to wiedzieć.

-Pff, nawet jeżeli nie będziesz wiedzieć i tak zostaniesz tu na zawsze.- Te słowa zabolały, wiedziałam że to była prawda ale usłyszeć je od kogoś innego przeprawiało mnie o pewne, dziwne uczucie. Powiedział je jakby czytał mi w myślach.

-Byłaś przez pewien czas królikiem doświadczalnym. Królikiem doświadczalnym naszych produktów.

-Co produkujecie?

-Widzisz że jednak cię to interesuje ?- Uśmiechnął się.

-Produkujemy wszystko. Narkotyki, trucizny, środki nasenne, lekarstwa i sprzedajemy je ale oczywiście nikt nie wie że to my je produkujemy, nikt nie wie na kim je testujemy. W twoim przypadku potrzebowaliśmy dziewczyny z grupą krwi B+ dlatego wybraliśmy ciebie.

-Skąd wiedzieliście jaką mam grupe krwi?

-Nie wiedzieliśmy , wystarczyło o to zapytać w szpitalu.

-I wam powiedzieli?- Nie wiedziałam że w szpitalu dają takie informacje przypadkowym ludziom.

-Oczywiście nie. Mamy tam informatorów, zresztą nie tylko tam.

-Nie tylko?

-Quinn jesteśmy wszędzie. W szkołach, kinach, teatrach, bibliotekach… Nasza spółka jest o wiele większa niż ty sobie wyobrażasz.

-Ale dlaczego akurat ja?

-Wiedzieliśmy że wracając z siłowni pokonujesz długą odległość sama… No i łatwo było cię znaleść dzięki … Chriss’owi. – Czułam że nie mogę złapać oddech. Zdawało się że Luke zdał sobie z tego sprawy.

-W każdym bądź razie nasza spółka ma pewne reguły, kodeks który nie może być zmieniony albo ignorowany. Wszyscy znamy go na pamięć. Jedną z tych zasad jest to że może być tu tylko jedna kobieta ponieważ zdarzało się często że więcej kobiet rywalizowało ze sobą o względy szefa. Na początku tak się zdarzało , teraz oczywiście już nie, między innymi dlatego że szef jest zmieniany kilka razy. Na przykład ten który jest teraz nigdy nie okazał interesowania tego typu sprawami.

-Dlaczego mówicie do niego szef . Dlaczego nie po imieniu?

-Ponieważ nikt nie zna jego imienia. Musi to byś sekret. Niektórzy myślą że nawet on sam go nie zna.


Ja go znałam ale prawdopodobnie lepiej było o tym nie mówić bo zabiłby mnie za złamanie jakieś zasady. Skoro Fred znał jego imie musiał faktycznie być przyjacielem Justina. Fakt że zabił swojego przyjaciela i kierował takimi waznymi sprawami sprawiał że jeszcze bardziej się go bałam. Teraz wszystko było bardziej zrozumiałe. Zostało tylko kilka wątpliwości: Co to oznacza że ojciec Justina obiecał mamie Alice że ją nie zabiją? I dlaczego Justin zdecydował że złamie obietnice dla mnie? To musiała być na prawde dziwna rzecz ponieważ gdy Justin wyszeptał jej to przed śmiercią rozszerzyła oczy zdziwiona. 


*****************************************

W końcu skończyłam tłumaczyć ten rozdział. Musze wam powiedzieć że przeczytałam dzisiaj to opowiadanie do 13 rozdział i......ZAKOCHAŁAM SIĘ . Mówie wam zrobi się tak NWIEBFIFBIFBDBFGJDBFGOfhohfPIFOVJfnOB że WOW haha <3 Po za tym dobrze wiemy że Justin nie może być wiecznie taki zły haha. OK TERAZ O KOMENTARZACH : jest ich tak mało : bardzo chciałabym żebyście więcej komentowali ponieważ jest dużo wejść ale komentarzy zaledwie garstka :( PROSZE POZOSTAWCIE ZA SOBA ZNAK JEŻELI TO CZYTACIE . DZIEKUJE <3

11 komentarzy:

  1. hah, wiedziałam, że w końcu zabiją Alice. ciekawa jestem, co Justin powiedział jej przed śmiercią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny:) Juz nie moge sie doczekac az Justin bd mily dla niej:P Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. OmB. Jestem twoją fanką :**

    OdpowiedzUsuń
  4. asdfghjklasdfghjkl jesteś idealna i to tłumaczenie ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczynam czytac i WOOOW .. super

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam już od wczoraj xD
    Zazdroszczę ci że tak dobrze znasz włoski ♥
    Bardzo dobrze to tłumaczysz. Podoba mi się... :D
    Ide czytać następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Adhlfsasdgh *-* Ej mogłabyś jak mozesz zrobić zdjęcia bohaterów ? :) @Kidrauhlooo

    OdpowiedzUsuń
  8. Też jestem mega ciekawa co on powiedział Alice!!!!!

    OdpowiedzUsuń