sobota, 1 czerwca 2013

9 rozdział

Rozdział 9 -Kara.




-Czyli musze zapamiętać że najpierw pracujecie z MBI  a póżniej z SDE tak? I za każdym razem muszę znaleźć zarobek który musi się zwiększać zawsze o 50%.

-Widzisz? To nie było takie trudne.- Powiedział zimno Justin

-Ale w takim razie zarabiacie straszne dużo.
Były to ogromne liczby, w całym moim życiu tyle bym nie zarobiła, nawet producent muzyczny tyle nie zarabia ani nikt inny.

-Nie, zarabiaMY strasznie dużo.-Poprawił mnie.

-Należysz do tej spółki.

Teraz wiedziałam mniej więcej na czym polega moja praca, koniec końców matematyka nie miała z tym dużo wspólnego jeżeli rozumiałeś mechanizm. Justin wstał i podszedł do drzwi. Odwrócił się w moją strone, ja dalej siedziałam przeklejona do krzesła.

-No co ? ruszysz się czy nie ?

-Ale po co?

-Żeby sobie pójść nie ? Skończyliśmy, zrozumiałaś już. – Powiedział  zirytowany… może moją obecnościa?

-Ah, no tak. – Wreszcie nie musiałam go już oglądać , przez reszte mojego życia. No Mozę prawie przez reszte mojego życia. Jedno było pewne nie musiałam już siedzieć z nim całymi wieczorami. Czułam się troche wolna, ale nie całkiem.

Moja droga do wolności była jeszcze długa, jeśli w ogóle się kończyła.

Wstałam i poszłam w kierunku drzwi, on je otworzy schylając troche głowe.

-Dziękuje- wyszeptałam, chciałam już wyjść gdy poczułam ręke na swoim ramieniu. Co teraz chciał? Jego dotyk przeprawiał mnie o dreszcze. Powoli odwróciłam się do niego. Justin patrzył na swoją prawą ręke poczym podniósł ją i podał mi. Dziwne zachowanie. Nie sądzę by kiedykolwiek tak z kimś zrobił, wydawał się niedoświadczony w tego typu kontaktach. Troche niepewna uścisnęłam jego ręke. Jego uścisk był mocny i pewny, odzwierciedlał jego pewną siebie osobowość. Nasze spojrzenia się spotkały a ja stałam oszołomiona przez chwile patrząc na jego miodowe oczy.

BYŁ IDEALNY

Położyłam wzrok na jego pełnych ustach, i przez sekunde wydawało mi się że się uśmiecha. Puścił moją ręke i powiedział swoim jak zwykle aroganckim tonem:

-Jeżeli będą jakieś problemy przyjdź.

„Mam ogromną nadzieje że nie będzie takiej potrzeby” pomyślałam, w końcu nie musiałam już oglądać tego zabójcy, tego potwora bez serca.

***


Nie wiem dokładnie ile czasu minęło ponieważ straciłam poczucie czasu ale myśle że z tydzień spędziłam spokojnie na wykonywaniu różnych obliczeń matematycznym i zarządzaniu małą firmą. Wszyscy byli  bardzo mili dla mnie, Stivie bardziej niż ktokolwiek inny, Luke próbował zgrywać twardziela pomimo tego że pod swoją maską tak na prawde nigdy by mnie nie skrzywdził. Tylko Mike sprawiał kłopoty. Od tego dnia w którym mnie uderzył widzieliśmy się tylko raz i ledwo powstrzymał się przed ponownym atakowaniem mnie. Bałam się go ale nie dlatego że mógł mnie skrzywdzić ale dlatego że mógł zrobić coś Chriss’owi. Najlepszą rzeczą tamtego tygodnia było to że nie musiałam widzieć Justina, dzięki temu byłam o wiele bardziej zrelaksowana. Wszystko szło jak najlepiej, rutyna była cały czas ta sama , nie działo się nic przykrego ani specjalnego.

***
-Proszę.

Drzwi się otworzyły. Patrzyłam cały czas na papiery i nie podniosłam wzrok by zobaczyć kto wszedł dopóki nie złapał mnie za nadgarstek. To był Mike.

-C-cześć Mike. –Powiedziałam niepewnie.

-Pewnie ciekawi cię dlaczego tu jestem.
Przytaknełam. Chciał mnie znowu uderzyć byłam tego pewna.

-Wiesz jaki dzień jest dzisiaj?

-Nie.

-Dzisiaj byłyby jej urodziny.- Puścił mój nadgarstek i usiadł na moim łóżku. Płakał. Na pewno nie chciał mi zrobić nic złego. Potrzebował tylko kogoś z kim mógłby porozmawiać. Byłam niezdecydowana, czy mu pomóc czy nie, po tym co mi zrobił. Zrozumiałam że nie mogę się zachowywać tak jak on i musze mu pomóc. Usiadłam obok niego.

-Chciałem dać jej prezent

-Przykro mi- Nie wiedziałam co powiedzieć.

-Wiem że ci przykro –Powiedział zdenerwowany. Zrozumiałam że lepiej być cicho inaczej znowu by się na mnie wkurzył.

-Jakbyś się czuła gdybym spowodował że ktoś zabiłby twojego Chriss’a?
Postanowiłam być cicho dla dobra wszystkich i poczekać aż się uspokoi. Widać było że chciał z kimś porozmawiać, czuł się samotny i miał racje, bez Chriss’a też czułabym się tak.

-Ja ją kochałem. To nie dopuszczalne. Nie mogą być takiego typu stosunki między członkami spóki ale chcieliśmy być razem na zawsze i ty .. ty mi ją zabrałaś.
Odwrócił się do mnie z oczami płonącymi  chęcią zemsty.

-Ale zrozumiałem coś

-Co?

-Miałaś racje, po tym jak cię uderzyłem zrozumiałem że nie odzyskam z  powrotem swojej Alice. Ty cierpiałaś, tak, ale to nie to samo cierpienie co poczuła ona.
Jego oczy dalej były spuchnięte od płaczu.
Uśmiechnął się szyderczo, jego twarz była mokra od łez.
Wtedy zrozumiałam że chciał bym poczuła ten sam ból, chciał zrobić coś Chriss’owi.

-Nie- wyszeptałam.

-A właśnie że tak –Powiedział stanowczo.

-proszę cię. –Miałam guza w gardle, nie mogłam trzeźwo myśleć, on był szalony i pragnął zemsty.

-Musze to zrobić , wtedy zrozumiesz.

-Nie.- Złapałam go za ramie gdy wstał, jakbym mogła go zatrzymać.

-Nie rób tego, nie musisz, nie brudź sobie tym rąk. To na nic. Posłuchaj mnie…
Odetchnął głęboko jakby po to żeby się zatrzymać, popatrzyłam mu prosto w oczy i wyszeptałam:

-Proszę cię.
Dostałam pięścią prosto w twarz, tuż obok ucha który dalej mnie bolał.

-Do zobaczenia Quinn.- Odtrącił mnie i podszedł do drzwi. Łzy które do tej pory próbowałam powstrzymać spłynęły ciurkiem po mojej twarzy. Nie chciałam wpakować Chriss’a w kłopoty , tym bardziej że sobie na to nie zasłużył. Czułam jak łamie mi się serce i pomimo wszystko bije szybko ze zmartwienia i strachu. Chciałam ostrzec Chriss’a ale nie mogłam tego zrobić, nie mogłam zadzwonić do nikogo, nie mogłam skontaktować się ze światem zewnętrznym, to był koniec. Już nie mogłam dla niego walczyć. Tak się bałam o Chriss’a że nawet nie czułam bólu w miejscu gdzie mnie uderzył.

-Ogarnij się jakoś i idź do szefa, czeka na ciebie.
To jeszcze bardziej wyprowadziło mnie z równowagi, myślałam że zaraz zemdleje. Powiedziałam sobie że nie chce go więcej zobaczyć a teraz on mnie do siebie wołał. Już nie miałam problemów z pracą a w tej chwili Justin był ostatnią osobą którą chciałam zobaczyć. Mike wyszedł z pokoju rzucając mi piorunujące spojrzenie. Może gdyby nikt się nie dowiedział o tym co robił Mike nic by się Chriss’owi nie stało. Musiałam tylko się uspokoić , wyluzować i oddychać.
Wyszłam z pokoju i szłam do pokoju Justina. Zapukałam.

-Proszę.- Powiedział pewnym tonem. Wziełam ostatni głęboki wdech, wytarłam rękawem twarz i weszłam zamykając za sobą drzwi.

-jestem- Powiedziałam najbardziej stanowczym tonem na jaki mogłam się zdobyć.

-Cześć.- Odpowiedział podnosząc wzrok od pustego biurka na mnie. Jego oczy były czerwone i wilgotne jakby miał na coś alergie. Siedział na swoim fotelu. Nic nie mówiłam czekając na to aż mi powie po co mnie zawołał ale on nic nie mówił tylko patrzył się na mnie. Sytuacja robiła się dla mnie krępująca ponieważ czułam się nieswojo więc zdobyłam się na odwage i spytałam:

-Po co kazałeś mnie zawołać?

-Pracujesz sama od tygodnia, chciałem po prostu cię zobaczyć.

Chciał mnie po prostu zobaczyć, po co ? Co mu to dawało że mnie widział? Nie, na pewno chodziło mu o coś innego.

-Jak tam? Wydają ci się łatwe teraz obliczenie?

Przytaknęłam niepewnie, zdawało się że chciał podtrzymać konwersacje nie wiedząc nawet o czym gadać, nie mieliśmy wspólnych tematów.

-Hmm to nie wiem, usiądź może. –Powiedział wskazując mi krzesło, podeszłam i usiadłam. Podczas gdy on przyglądał się temu jak się ruszam krążyło mi w myślach tylko jedno pytanie „ Co taki człowiek jak on mógł ode mnie chcieć? „

-Hm zaczyna ci się podobać to miejsce ?
Co za głupie pytanie, miałam ochote splunąć mu całą prawde ale się powstrzymałam. Jeżeli chciałam mieć nadzieje na wyjście z tego miejsca musiałam uważać na to co robie.

-Więc?

-Tak.

-Naprawde? – Spytał nieprzekonany.

-nie całkiem.

-Dlaczego?

Zacisnął dłonie w pięści, prawdopodobnie wiedział jaka była moja odpowiedź  więc dlaczego tak zareagował?

-Tęsknie…- Zrozumiałam że lepiej nie dokończyć.

-Za czym? –Powiedział zimno.

- Za Mo- moim życiem.
Poruszył się na krześle , chyba żeby było mu wygodniej i zaczął gapić się na ściane.

-Jest coś o czym chciałabyś porozmawiać?
Było jasne że spytał o to dlatego że już nie wiedział co powiedzieć. Ja nauczyłam się nie zadawać mu pytań ale miałam ich tyle a on był jedynym człowiekiem który mógł mi udzielić na nich odpowiedzi, po za tym to on zaczął ten temat więc…

-Kiedy ostatni raz się zobaczyliśmy.. ja.. Zaatakowałam Stivie’a. Znam kodeks , kto robi krzywde innemu członku spółki zostaje…- Zatrzymałam się by połknąć śline.

-Biczowany, wprost proporcjonalnie do tego jaką krzywde wyrządził drugiej osobie.

Wydawało się to przesadzoną karą ale była słuszna ponieważ tam ważna była lojalność. Na tym opierała się spółka ,nie można było dopuścić do bitek pomiędzy jej członkami, dlatego kara była taka ostra.

-Nie mamy tu bicza. –powiedział jakby od niechcenia.

-Ale go popchnęłam z krzesła a ty nie chciałeś mnie ukarać, dlaczego? – Próbowałam to powiedzieć stanowczym i pewnym głosem ale pomimo moich starań brzmiało to tylko niepewnie i ciekawie.

Chęć usłyszenia odpowiedzi i strach przed zadaniem pytania walczyły we mnie.
Justin wstał, był chyba zły. Podszedł do szafki, wyjął z niej coś i wrócił do mnie pokazując mi to. Był to bicz.

-Jesteś pewna że chciałaś to poczuć na swojej skórze?

Jak zwykle nie odpowiedział, spytałam dlaczego się nade mną zlitował ale nie jak wygląda bicz.

-Nie, ale nie chodziło mi o ..
Przerwał mi :

-Słuchaj lepiej żebyś była grzeczna i nie zadawała tyle pytań ,inaczej będę musiał ją na tobie użyć.

Schylił się do mojej wysokości i patrzył mi prosto w oczy żeby dać mi do zrozumienia że nie żartuje. Po tym jak zobaczyłam jak zabija swojego przyjaciela i –może- swoją siostre wierzyłam mu i bez tego. Potem przysuwał delikatnie bicz po moim ramieniu.

-To może boleć ,wiesz? Więc …
Zatrzymał się nagle zdziwiony po czym ręką delikatnie dotknął moją twarz, co chciał zrobić? Uderzyć mnie? Serce biło mi strasznie szybko, on rozszerzył oczy i dotknął miejsce obok mojego ucha, tam gdzie uderzył mnie Mike. Niechcący jęknęłam z bólu a on wydawał się jeszcze bardziej wkurzony. Byłam  zmieszana ponieważ nie wiedziałam co on tam zobaczył. Cofnął ręke i załważyłam że była brudna z krwi. Szybko dotknęłam ucho, było gorące i wilgotne. Popatrzyłam na swoją ręke , to była krew. Krwawiło mi ucho, to był koniec. Justin dowiedziałby się  o Mike’u a ten zabiłby Chriss’a. To było nieuniknione.

-Kto ci to zrobił? –Powiedział surowym tonem.

-Nie wiem, może uderzyłam się o…
Złapał mnie za ramie i mocno ścisnął.

-Kto ci to zrobił? – Powtórzył.
„Bicz” pomyślałam

-Obiecałem że następnym razem go użyje. Proszę nie każ mi to zrobić.

Zamknełam oczy z policzkiem przyciśniętym do podłogi gotowa na uderzenie.

-Proszę cię –Dodał po chwili, głos mu się trząsł, jego ton był błagalny, jakby na prawde nie chciał tego zrobić.

-Nie. – wyszeptałam. Zniżył się odsuwając mi delikatnie włosy  zostawiając na mojej szyi luke. Po chwili usłyszałam jak coś szybko przecina powietrze i poczułam ogromny ból na szyi. Krzyknęłam niechcący, nie myślałam że to aż tak boli. Justin uklęknął koło mnie, nie mogłam ponownie znieść ten ból.

-M-Mike. -Wyszeptałam


*******************************

Wiem że dodałam wczoraj nowy rozdział ale postanowiłam zrobić wam prezent na dzień dziecka i już dzisiaj dodać następny ! :) I jak podoba wam się prezent ? hehe Moim zdanie Justin naprawde nie chciał jej zrobić krzywdy ale chciał się dowiedzieć kto ją uderzył żeby ją przed nim chronić. No i niestety wiedział że inaczej tego z niej nie wyciągnie ale pisało że prosił ją by odpowiedziała bo nie chciał jej tego zrobić.Co o tym myślicie ? Piszcie jak wam sie podobał ten rozdział :)

9 komentarzy:

  1. świetny. :)
    czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A już myślałam,że ten Gej Mike jej nie uderzy no ,ale cóż przeliczyłam się. Justin byłeś taki miły.Musiałeś ją uderzyć ?-,-Cały rozdział jest świetny i jest coraz mniej literówek; )) Świetnie przetlumaczyłaś ten rozdział ;)).Dziękuje za miły prezent na Dzień Dziecka;) @BlueBelieber6

    OdpowiedzUsuń
  3. wchodziłam dzisiaj z 10 razy na twojego bloga i nie było rozdziału. no i teraz, wieczorem odruchowo weszłam, no i bum! jest nowy, zarąbisty rozdział :)
    bardzo fajnie tłumaczysz, i nie wiem co jeszcze napisać . haha. po prostu super i czekam na nn :*

    [ryzykujac-zycie.blog.pl]

    OdpowiedzUsuń
  4. hfgshjfvsjdfv świetny rozdział, i udany prezent <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O jezu, ten rozdział jest wspaniałym prezentem <3
    Kocham Cię za to tłumaczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehh to sie aż czuje że on nie chciał jej udeżyć... on walczy z miłością... Z nią nie wygrasz Justin.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda mi jej :(
    Świetnie przetłumaczony rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń