niedziela, 7 lipca 2013

26 rozdział

Rozdział 26- Idealny błąd.  


(przypominam o tym żeby czytac moje notki pod rozdziałami bo czasem moze byc cos co sie przyda)



Milczeliśmy przez chwilę, po czym odważyłam się to zrobić. Wyciągnęłam z kieszeni kartkę , która wcześniej zabrałam z teczki.
-co to jest? –Spytał niepewny.
-Jest coś co powinieneś wiedzieć.

-Co? –
 Justin wydawał się zmartwiony. Wzięłam głęboki oddech.
-Zrobiłam pewne poszukiwania i …
-Żeby spędzić więcej czasu z Stivie’em ? – Powiedział ozięble.
-Nie, żeby ci pomóc.
Odpowiedziałam zdenerwowana i podirytowana. Jeszcze nie zrozumiał, że Stivie nie podobał mi się w przeciwieństwie do niego?  Justin wydawał się mnie ignorować, spytał obojętnym tonem:
-Jakiego typu poszukiwania?
-Masz- Podałam mu kartkę, zaczął czytać uważnie poczym oddał ją zirytowany.
-To tylko lista martwych osób.
-To lista osób których zabił twój Ojciec.
-No i ?
Był coraz bardziej zdenerwowany, jak za każdym razem , gdy mówiłam o jego rodzinie.
-Czytaj tu. – Wskazałam napis na górze.
-Zabił 427 osób, więc dlaczego jeśli je policzysz brakuje jednej?
-Nie mów mi , że naprawdę liczyłaś. – Nabiją się ze mnie.
-Tak.- Odpowiedziałam ozięble. Zabiłam się żeby mu pomóc  a on tego nawet nie doceniał. Liczyłam wszystko ponad 5 razy żeby mieć pewność.
-I co chcesz przez to powiedzieć?
Wzięłam kartkę i podniosłam ją pod światło. Można było zauważyć napis który ktoś starał się zmyć.
-Ktoś zmazał imię kobiety. – Wytłumaczyłam. On przybliżył twarz do kartki ,ciągnąc ją w swoim kierunku.
-Margaret Swan. – Powiedziałam. Wiedziałam, że sam już to przeczytał.
-To niemożliwe- Wyszeptał, jego twarz przebrała niezdrowy, jasny kolor.
Zmiętolił papier i wyrzucił go daleko w trawę. Poczułam mocny podmuch wiatru, który uniósł moje włosy.
-Kto dał ci pozwolenia na te poszukiwania? – Wykrzyknął. Wiedziałam z góry , że będzie zdenerwowany, zdecydowałam się mu nie odpowiedzieć.
-Jesteś…. Ciągle kłopotem.  Utrudniasz mi życie. Czemu nie zrobisz mi przysługę ?
Złapał mnie za ramie, zniżając się do mojej wysokości.
-Dlaczego sobie nie pójdziesz?  Popatrz. Jesteś na zewnątrz. Ucieknij. Wróć tam skąd przyszłaś.
Stałam nieruchomo w ciszy. Wiedziałam, że nie chciał tego co mówił.
-Byłoby lepiej, gdybym się do ciebie nie przywiązał. Sprawiasz same kłopoty.
Musiał tylko się trochę wyżyć. Chodził tam i powrotem, pięścią uderzając o mury budynku. Zastanawiając się , to pierwszy raz widziałam spółkę z zewnątrz. Wyglądał jak opuszczony budynek, pośrodku niezamieszkanej wsi, naprawdę nie rzucał się w oczy. Tak jak myślałam, po chwili Justin usiadł za mną a ja oparłam plecy o jego tors.
-Przepraszam, że się na ciebie rozzłościłem. Przepraszam.
Nie odpowiedziałam. Nie byłam na niego zła. Wiedziałam, że potrzebował po prostu się wyżyć. Przeciwnie, zachował się lepiej niż myślałam.  Uczył się panować nad złością.  Bił ścianę podczas gdy mógł spokojnie wyżyć się na mnie.
-To niemożliwe.- Powtórzył cicho. Położył głowę na moim plecach i pozostał w tej pozycji przez kilka minut.  W końcu się odwróciłam podnosząc jego twarz. Jego oczy były czerwone i spuchnięte, nigdy nie widziałam go w takim stanie.  Płakał, ale to nie był zwykły płacz, on był zdesperowany.
-Myślałem że- wyszlochał- … że się kochali.
Zaczął znowu płakać opierając głowę o mój bark. Wiedziałam, że mówił o rodzicach. Odwróciłam się jeszcze bardziej w jego stronę, głaskając jego głowę.
-Mój tato, mój bohater jest zabójcą. – Powiedział szlochając.
Oczywiście, jeśli ktoś zabijał 427 osób był święty, ale jeśli zabijał swoją żonę był zabójcą. To miało pewien sens, nie?
Nie mógł się uspokoić, oczywiście dowiedzieć się , że twój ojciec zabił twoja matkę musiało być ciężkie.
-Wiem, że to boli. – Nie wiedziałam co powiedzieć, to było zbyt dziwne dla mnie.
-Nie, nie wiesz.
Oderwał się ode mnie zakrywając  twarz rękami.
-Masz rację, prawdopodobnie nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.
-Dorastałem.. w przekonaniu , że  mój ojciec był idealny a teraz ….
Nie udało mu się dokończyć zdanie ponieważ wybuch płaczem.
Zauważyłam, że już mnie nie trzymał, nie bał się, że ucieknę. Dodatkowo jeszcze sam mnie do tego zachęcił a ja zostałam mu wierna.  Nigdy nie znalazłam się w podobnej sytuacji, więc nie wiedziałam jak mu pomóc, pozostało mi tylko wysłuchać go w ciszy.
To musi naprawdę boleć, kiedy osoba którą kochasz najbardziej na świecie cię zawodzi.
-Ile razy chciałem , żeby moja mama tu była… ze mną …a teraz wiem jak umarła. To nie była moja wina, chociaż wolałem dalej tak myśleć.
Przetarłam jego policzki, by wytrzeć  łzy, ryzykując że się wkurzy. Po chwili się uspokoił .
-Czekaj, skąd wiesz, że to nie ja nacisnąłem spust a mój ojciec przejął na siebie winę ?
W jego oczach kryła się nadzieja. Gdy zadał to pytanie.
-Jest coś jeszcze coś musisz  wiedzieć.
-Co? Mów.  – Rozkazał władczym tonem. Jednak w jego głosie było też słychać błaganie i bezsilność. To była zła chwila, nie chciałam by czuł się jeszcze gorzej.
-Może będzie lepiej, jeśli porozmawiamy o tym póżniej.
Wiedziałam , że mógł się zdenerwować , ale uśmiechnęłam się z nadzieją, że jednak tak się nie staje.
-Nie, powiesz mi to teraz, i to szybko.
To brzmiało niemal jak groźba, pomimo łez cieknących mu po twarzy.
-Hmm, jakby to powiedzieć. Trudno żeby dziecko nacisnęło spust i udało mu się tak trafić i….
Wahałam się przez chwilę zanim odpowiedziałam, ale Justin rzucił mi krzywe spojrzenie.
-I… miał inną kobietę.
-Co? Nie prawda. Ty kłamiesz.
-Przeczytałam tak. To było w teczce…..
Justin przygryzał dolną wargę i skubał trawę w zdenerwowaniu.
Musiał się na czymś wyżyć i dzięki Bogu nie wybrał Mnie jako cel.
-Coś jeszcze?
Spytał, oddychając głęboko.
Potrząsnęłam głową, jednak tak naprawdę to nie było wszystko.
-Coś jeszcze?
Spytał ponownie, tego dnia nie potrafiłam kłamać.
-Quinn.
Spojrzał na mnie takim wzrokiem, że krew zastygła mi w żyłach.
-I zabił też ją. Twój ojciec zabił też swoją nową partnerkę i tą kolejną, i tą następną też i póżniej…
-Umarł. – Zakończył.  W końcu udało mu się przestać płakać ,a teraz zaczął od nowa przeze mnie. Jednak prędzej czy pózniej by się o tym dowiedział. Jego oczy zrobiły się znowu szklane.
-Mój ojciec nie kochał moją mamę… Ona była dla nie go tylko kolejną dziwką.  Alice była wpadką. Ja jestem błędem.
-Nie mów głupot. – Szybko odpowiedziałam.
-To prawda, Quinn, to prawda.
Ponownie oparł głowę o moja ramie, mocząc mi łzami kurtkę. Już nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, miał racje, był dla  swojego ojca błędem.
Idealnym błędem.
*******

-Jeśli chodzi o dzisiejszy poranek, nie chciałam spowodować żebyś płakał. – Powiedziałam, gdy Justin wrócił z inspekcji spółki.  Podziwiałam fakt, że pomimo tego jak się czuł nie zaniedbał swoją prace. To było naprawdę dorosłe i odpowiedzialne zachowanie. Czułam się strasznie winna, może nie powinnam była poszukać te informacje.
-Nie, dziękuję ci. Pomogłaś mi. Szczerze mówiąc często myślałem o tym by poszukać jakiś informacji, ale nie miałem odwagi. Nie chciałem odkryć, że to była wina mojego ojca, ale miałem pewne podejrzenia, ty je tylko potwierdziłaś.
Przełknął głośno ślinę i spojrzał w inną stronę próbując powstrzymać się od płaczu.
- Boli mnie fakt, że mój Ojciec okłamywał mnie ponad 8 lat.
-Przykro mi.
Oparłam głowę o jego tors a on zaczął tłumaczyć:
- Był zawsze moim bohaterem. Gdy byłem mały, łapał mnie i podrzucał w powietrze, potem mnie łapał z powrotem, i widziałem go jako bohatera. Gdy miałem 5 lat kazał zamontować w tym pokoju zjeżdżalnie żebym mógł się pobawić razem z Alice, i widziałem go jako swojego bohatera. Gdy miałem 7 lat, skonstruowaliśmy razem samochodzik i miałem go za swojego bohatera. Gdy miałem 8 lat, zaczął mnie uczyć  jak walczyć i ja miałem go za swojego bohatera. Gdy miałem 11 lat zabrał mnie ze sobą na jakiś konflikt zbrojny, oczywiście ja mogłem tylko popatrzeć. To był jego jedyny błąd. Błąd , który przepłacił życiem, ja zostałem ranny i uratowany przez chłopaka o imieniu Peter, trochę starszego ode mnie. Od tego dnia, stałem się szefem, nawet jeśli byłem młody, i zdecydowałem, że będę taki jak mój ojciec, z jego charakterem, jego sposobem bycia, jego odwagą, jego siłą… Ale nigdy nie będę w pełni taki jak on bo nie popełnię tych samych błędów- Zniżył twarz w moim kierunku- Nigdy cię nie zabiję Quinn.
Objęłam go mocno, ten jego monolog mnie wzruszył. Nie wiedziałam, że miał tak ciężkie życie do tej pory.
-I nigdy nie zabiorę naszego synka na konflikt zbrojny, gdy będzie mały.
Naszego synka? Prawdopodobnie zbladłam i zaczęłam się pocić.  Nigdy nie myślałam o dziecku, chociaż prawda była taka, że wolałam go mieć z Justinem, niż z kimkolwiek innym na tej planecie.  Sytuacja się skomplikowała , gdy Justin zauważył moje zmartwienie.
-Quinn, jesteśmy dorośli i jest taka zasada, że szef musi mieć dziecko przed 25- tym rokiem życia, na wypadek gdyby umarł podczas jakiegoś konfliktu, musi mieć następcę.
Byłam za młoda na dziecko, nie byliśmy dorośli a Justin nie mógł umrzeć i kropka.
Oddaliłam się od niego nieznacznie.
-Ja mam tylko 17 lat, nie mogę mieć dziecko.
-Emm .. ty masz…- Zatrzymał się i uśmiechnął- Nie myślmy o tym teraz, mamy czas. Okej?
Przytaknęłam i oparłam z powrotem swoją głowę o jego tors. Myślałam o tym jak szybko zmienił wyraz twarzy. Chwilę wcześniej był poważny, potem mówił mi bym o tym nie myślała. Musiał coś przede mną ukrywać.
-Dziękuje, że nie uciekłaś dzisiaj. Nie wiem co bym zrobił bez ciebie.
Zniżył twarz i pocałował moje usta, odwzajemniłam pocałunek.
-Wiesz, dzisiaj coś zrozumiałam.- Powiedziałam podnosząc się z łóżka.
-Co?
Skierowałam się do łazienki, gdzie kilka dni wcześniej widziałam coś co mogło mi się przydać.
-Gdzie idziesz Quinn? Chciałem cię trochę poprzytulać. – Jego ton głosu wskazywał an to, że był rozczarowany. Wróciłam i położyłam na komodę zapalniczkę, którą wzięłam z łazienki. Stałam plecami do Justina. Był zdziwiony , gdy zobaczył płonące coś co trzymałam w ręku. Patrzyłam na to, starając się nie poparzyć. Justin wstał, patrząc  na to zza moich pleców. Ja też na to patrzyłam, z zadowoleniem.
Nie widziałam zwykłą płonącą bransoletkę lecz całe moje dotychczasowe życie przed poznaniem Justina.
Moje miejsce było przy nim, i nigdy nie wróciłabym do tego co było. Opuściłam na podłogę plastikową zawieszkę z literą „c”, gdy już cała reszta bransoletki zmieniła się w popiół. Justin patrzył na mnie trochę zdziwiony.
-To był prezent od Chriss’a.
-Dla mnie już nie istnieje.
Położyłam swoje usta na jego popychając go na łóżko. Wydawał się zadowolony z tego, że moje serce było teraz tylko jego. 

  


****************
Jest już konto Quinn na TT !!! @Quinn_TFW_PL prowadzone przez : 

@kidrauhlluvyou

Jest tu jakaś osoba, ktora ma duzo czasu na pisanie i bylaby chetna na prowadzenie TT justina ?? 
Dodalam 2 zakładki *prawy gorny róg* Sprawdźcie. 
Mialam dodać rozdział dopiero jutro poniewaz bylo strasznie malo kom pod poprzednim :( musze przyznac ze sie troszke zawiodłam. Tez rozdział mi się strasznie podoba.
Ej jak myslicie co chciał powiedzieć Justin wtedy : 
"-Ja mam tylko 17 lat, nie mogę mieć dziecko.
-Emm .. ty masz…"
Ty masz co ?? Może Quinn straciła rachubę czasu i ma troszke wiecej niz 17 lat ? a moze chodzilo mu o to ze nie ma wyjscia ? jak myslicie ? 
Nastepny rozdział prawdopodobnie we wtorek.

37 komentarzy:

  1. ooo pierwsza rozdzial sllodki i czekam na NN mam nadzieje ze w nastepnym sie wszystko wyjasni . :**

    OdpowiedzUsuń
  2. przecież oni się bzykali bez zabezpieczenia...pewnie to miał na myśli :D
    ojj nie dobry Jus :D
    nie martw się komentarzami ,dużo osób wyjechało na wakacje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty faktycznie :O nie pomyślałam o tym :)
      ale by była beka gdyby się okazało że ona w ciąży jest ...

      Usuń
    2. To tylko przypuszczenia.
      może faktycznie chodzi o jej wiek :D
      xx

      Usuń
  3. kochamm czekam na NN .. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham kocham kocham to opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne *.* KOcham :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Emmm...Ty masz 19 lat? 18? 20 to chyba za dużo, albo e...no nie, razcej nie ma dziecka, bo to ona by pierwsza wiedziała. A tak poza tym to uwieeelbiam to tłumaczenie *_______*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzień wcześniej się bzykali ... ciekawe jakby miała wiedzieć że jest w ciąży huh? chyba że jest jasnowidzem...w tedy zwracam honor :D

      Usuń
  7. BOŻE KOCHAM CIĘ <3 I TO OPOWIADANIE.

    OdpowiedzUsuń
  8. no ja wlasnie nie wiem o co mu wtedy chodzilo xdd
    Rozdzial jest zajebisty i koncowka super slodka jak dla mnie awww <3 nastepny we wtorek ? BOSKO JAK DLA MNIE ^_^

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz, muszę przyznać Ci rację, że to bardzo interesujące...

    No, bo w końcu Quinn jest już w spółce duuuuużo czasy, więc pewnie coś jej tam miesięcy przybyło, c'nie?

    Przez Ciebie kurczę teraz będę o tym rozmyślać... A niech Cię! :D

    Czekam na kolejny rozdział!

    Bardzo dziękuję, że tłumaczysz! ;)

    KOOOOOOOOOOOOCHAM CIĘ! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuje że dodałaś zakładkę informowani :*

    OdpowiedzUsuń
  11. On jest tak strasznie kochany jerej

    OdpowiedzUsuń
  12. No moze Quinne zapomniała o swoich urodzinach? ;o Jaka siara by była hahah
    Ale Jus jest do niej słodki! Chce takiego chłopaka w realu <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Boski <333
    P.S:Ile lat ma w tym opowiadaniu Justin? ;p

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawe o co mogło mu chodzić, nie mogę się doczekać następnego rozdziału. ;D Kocham tego bloga. <3 Pozdrawiam ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Kocham <3 xoxo

    OdpowiedzUsuń
  16. Co on miał na myśli ??
    Koooocham too <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Mi sie wydaje, ze może on jest młodszy od niej ... Ale nwm to tylko moje przypuszczenia pewnie się myle xD Rozdział Cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Detka_BieberPl8 lipca 2013 13:49

    słodziaki uwielbiam to

    OdpowiedzUsuń
  19. Wowowowowoowowooww :))) To jest zajebiste ;3 Ciekawe o co chodzilo,nono.xD
    Dzięki za tłumaczenie,kocham cię <3 x

    OdpowiedzUsuń
  20. Tez sie zastanawiam co chcial wtedy powiedziec i mam nadzieje ze niedlugo sie dowiemy:) rozdzial juz we wtorek.? To zajebiscie bd czekac:D

    OdpowiedzUsuń
  21. Haha . ale oni nie zabezpieczyli się xD
    Więc może mu chodziło, że ma już dziecko :P
    Dowiemy się w swoim czasie ^.^

    OdpowiedzUsuń
  22. Zajebisteee ;333
    Czekam na nn ;D

    OdpowiedzUsuń
  23. Jestem strasznie ciekawa co miał na myśli.
    Dziękuję, że to tłumaczysz. <3333

    OdpowiedzUsuń
  24. Właśnie przecież się nie zabezpieczyli...
    Rozdział jak zawsze świetny i nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetne ! :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja mogłabym poprowadzic konto Justyna! Kocham to opowiadanie jest cudowne ;* <3 Więc jeśli zgodzisz się na to abym to ja prowadzila to konto to napisz mi o tym na maila iamproudofbieber@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  27. Awwww. Kocham to od wczoraj przeczytalam wszystkie rozdzialy <3

    OdpowiedzUsuń
  28. Juz sie nie moge doczekac następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Czytalam to opowiadanie do 6:01.. warto bylo.. czekam nn<3kc

    OdpowiedzUsuń
  30. Niesamowity rozdział ;P Z resztą jak wszystkie inne ;)

    OdpowiedzUsuń