wtorek, 11 czerwca 2013

14 rozdział

Rozdział 14- Strach


Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę.
Nie spodziewałam się tego ale do pokoju wszedł Justin. Moje serce miło coraz mocniej na wspomnienie o tym co zrobił dzień wcześniej.
-Cześć, Quinn.
Zbliżył się i usiadł obok mnie.
Nic nie mówił tylko patrzył się na mnie, opuściłam wzrok, widziałam go tylko kątem oka, czułam się nieswojo tak obserwowana.
Po kilku minutach spytał:
-Boisz się mnie prawda?
W dalszym ciągu czułam się przy nim nieswojo ale od kiedy miałam z nim lekcje już się nie bałam. Zaprzeczyłam ruchem głowy.
-Dlatego zawsze milczysz gdy jesteś ze mną.
Jeśli dobrze pomyśleć to faktycznie wolałam nie mówić w jego obecności.
-Jest mi… przykro.
Wyszeptałam, nie wiem dlaczego. Może dlatego że przeze mnie czuł się ciągle jak potwór. Milczeliśmy przez dłuższą chwile gdy nagle zapytał:
-Dlaczego wczoraj uciekłaś?
-Nie wiem…
To była prawda, nie miałam pojęcia, ten pocałunek mi się spodobał.
Znowu nastała cisza, Justin nie chciał tego okazywać ale prawdopodobnie był zakłopotany.
-Nie możesz się doczekać aż wyjdę, prawda?
Oczywiście czułam się spokojniej bez niego, ale część mnie chciała jego towarzystwa. Sprawiał że czułam się „bezpieczna”.
-Tak myślałem… mogę coś zrobić zanim wyjdę?
Położył mi rękę na policzku jakby chciał mnie pocałować, przez chwile pozostałam nieruchomo ale potem nie wiem jaką siłą woli zdobyłam się na to by odwrócić twarz. Wiedziałam że jeszcze jeden pocałunek kompletnie mi pomiesza w głowie. On wstał zdenerwowany i podszedł do drzwi. Poczułam jak serce mi przyśpiesza. W tej chwili ta część mnie która pragnęła jego towarzystwa wygrała z bardziej racjonalną. Nie chciałam żeby sobie poszedł, zdobyłam się na odwagą.
-Nie wychodź.- Wyjąkałam.
On odwrócił się zdziwiony z moją stronę z uśmiechem na twarzy, był zadowolony. Usiadł z powrotem na krzesło które opuścił minutkę wcześniej.
-Dobrze.
Po chwili ciszy spytał:
-Twojemu chłopakowi podobały się twoje pocałunki?
Zarumieniłam się na myśl o Chriss’ie, byłam prawie pewna że odpowiedź brzmiała „tak”, spędzaliśmy całe dnie na całowaniu się, może dlatego spodobał mi się pocałunek Justina, przypominał mi o Chriss’ie. To by wiele tłumaczyło.
-Myślę… myślę że tak. To.. tobie .. Emm się podobał?
-Myślę… sądzę że tak.
To było prawie niemożliwe ale wydawało mi się że się zarumienił. Wydawał się poruszony i niespokojny, nigdy nie zobaczyłam go takiego, był bardzo mało pewny siebie. Po chwili wrócił do siebie, powrócił również jego odległy zimny wzrok, położył ręke na moim policzku, pogłaskał mi ucho i położył rękę na moim karku.
Jęknęłam z bólu, to że starał się być delikatny nie spowodowało że ból po biczowaniu znikł. Przyłożył moje włosy na jedno ramie i odsunął się by na mnie spojrzeć.
-przykro mi.
Położyłam rękę na swoim karku dotykając jego i poprawiłam włosy gdy cofał swoją rękę.
-nieważne.
-Przykro mi .. za wszystko. Nigdy nie byłem dobry w…
Przez chwile szukał odpowiednie słowa potem się poddał i nastała cisza.
-W…?
Spytałam mając nadzieję że mu pomogę. Był zdziwiony tym że mnie to interesuje.
-W kontaktach z innymi… chyba.
Będzie miał czas żeby się nauczyć pomyślałam, nie powiedziałam jednak nic ponieważ część mnie myślała że nigdy mu się to nie uda. Pomimo wszystko zmieniał się, już drugi raz udało mu się powiedzieć mi coś swojego, jakąś swoją myśl a to już było dużo.

***

Już od kilku minut szłam po ciemnych korytarzach budynku z Luke’em, zrozumiałam że odprowadzał mnie do jakiegoś przedstawiciela innej spółki który miał jakiś interes z nasza. Byłam trochę zestresowana ponieważ nigdy wcześniej tego nie robiłam ale wiedziałam że jako iż był to mój pierwszy raz mogłam liczyć na pomoc Luke’a. On mógł z łatwością wyczytać myśli przedstawiciela innej spółki pomagając mi doprowadzić transakcje do skutku, chodź nie znał się na ekonomi. Skręciliśmy na rogu, była masa innych ludzi którzy tak jak my śpieszyli się gdzieś, tam i z powrotem, trzymając w ręku papiery, książki, broń. Nikt nie patrzył się na nas, każdy był zbyt zajęty własną pracą. Pomyślałam o tym że każdy z tych ludzi jest „poddanym” Justina, przeszły mnie dreszcze na myśl o tym jaki był potężny. Nagle ktoś zderzył się ze mną a wszystkie moje papiery upadły na ziemię. Chłopczyk ok. 11-astu lat, niższy ode mnie, schylił się przestraszony i szybko zaczął zbierać moje papiery rzucając swoje własne na podłogę. Schyliłam się my mu pomóc ale on otworzył szeroko oczy i cofnął się gwałtownie.
-Nie rób mi krzywdy. –Jego głos był przestraszony a jego oczy szybko zalały się łzami.
-Nie chce ci nic zrobić.- Powiedziałam z uśmiechem by się uspokoi ale on był jeszcze bardziej przestraszony niż wcześniej. Nie wiedziałam co tak bardzo go martwi. Może był tam nowy i niedawno ktoś go uderzył więc miał jakąś traumę, zresztą mi też się to zdarzyło.
-Proszę cię nie pozwól by mnie uderzył.
-Pozwolić komu?
-ON…
Zrozumiałam że mówił o Justinie.
-Dlaczego miałby to zrobić?
On cofnął się ślizgając się po podłodze i patrzył błagalnym wzrokiem na kogoś za moimi plecami. Podniosłam oczy i zobaczyłam że nie byliśmy sami, wszyscy zatrzymali się by patrzeć na tę scenę. Byli przestraszeni, inni po prostu niecierpliwi. Oderwając oczy ode mnie spoglądali na kogoś innego i cofali się z przerażeniem. Położyłam znowu wzrok na chłopczyku.
-Posłuchaj ani on ani ja nie zrobimy ci krzywdy.
-Proszę cię, błagam.
Nie słuchał mnie, był przerażony. Szybko podniosłam swoje papiery i wstałam. Wszyscy odsunęli się żeby mnie przepuścić, nastała długa cisza trwająca aż do momentu gdy zniknęłam im z oczu.
-Czemu ten chłopczyk tak bardzo się mnie bał?
Spytałam zdenerwowana Luke’a.
-Ty jesteś JEGO dziewczyną, mają do ciebie szacunek i się ciebie boją.
-Ja nie jestem JEGO dziewczyną, jeden pocałunek nic nie znaczy… poza tym … skąd oni o tym wiedzą? 
Zaczął się śmiać.
-Tu jest jak w małym miasteczku wszyscy wiedzą wszystko o każdym, głosy szybko się roznoszą.
-Ale oni nie muszą się bać, przecież nigdy bym im nic nie zrobiła.
-Ale szef tak. Teraz obawiają się ciebie tak samo jak jego.
-Ale ja nie chce.
-Nic nie możesz na to poradzić. Gdyby ktoś zrobił coś dziewczynie szefa zostałby zabity.
Dlatego Mike został zabity, pomyślałam, zaatakował mnie a Justin po prostu postępował zgodnie z zasadami.
-Nie zdajesz sobie sprawy z tego jaką masz teraz moc.
Zatrzymaliśmy się przed jakimiś drzwiami a on zapukał.
-Proszę.
Zanim weszliśmy odwrócił się do mnie i powiedział:
-A tak a propos to tak. Pocałunek oznacza dużo.

***

-Mogę wiedzieć dlaczego płakałeś tamtego dnia?
-Nie, daj spokój. Nie myśl o tym.
-W każdym razie jeśli to była moja wina to przepraszam.
Wstałam i podeszłam do półki, wzięłam stamtąd jedną z książek o ekonomii i zaczęłam czytać oparta o ścianę udając że Stivie’a tam nie ma. On nie rozmawiał ze mną? Dobrze, więc ja nie rozmawiam z nim.
-Co czytasz?
Nie odpowiedziałam. Usłyszałam jak ktoś odsuwa krzesło, Stivie usiadł naprzeciwko mnie i ściągnął książkę w dół.
-Chcesz wiedzieć dlaczego płakałem?
Podniósł mi głowę ręką i popatrzył mi się prostu w oczy, tak jak zrobił Justin dzień wcześniej. Tylko że ze Stivie’em czułam się mniej nieswojo. Czułam się z nim dobrze , nie tak jak z Justinem.
Z „Szefem” musiałam ciągle uważać na to co mówiłam i robiłam, Stivie był moim kumplem.
W tym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi a on szybko odskoczył ode mnie.
-Proszę- Powiedziałam. Justin wszedł szybko do pokoju rzucając Stivie’owi groźne spojrzenie.
-Emmh…
Zdawało się że przeszkadza mu obecność mojego kolegi, jakby miał mi do powiedzenia coś intymnego. Stivie opuścił głowę i wyszedł z pokoju mówiąc:
-Jeśli pozwolicie.
Justin popatrzył na niego z pogardą i zamknął za nim drzwi. Przeszkadzało mi to jego zachowanie. Stivie był dobrym człowiekiem a Justin nie powinienem go wyganiać ani patrzeć na niego z taką wyższością.
-Więc? Jak poszło z przedstawicielem?
-Dobrze- Odpowiedziałam ozięble, trochę zdenerwowana.
-…Dobrze-Powtórzył po czym usiadł obok mnie w ciszy. Zebrałam odwagę i powiedziałam:
-Ludzie się mnie boją.
-Wiem- Odpowiedział spokojnie.
-Mi się to nie podoba.
-Domyślałem się.
Denerwowała mnie jego stanowczość, mógł odpowiadać bardziej rozwiniętymi zdaniami a nie tak po prostu, chociaż z drugiej strony też na to zasłużyłam. Odniosłam się troszkę za stanowczo do niego a Justin nie był przyzwyczajony do tego że ludzie używają takiego tonu do niego.
-Jak mam przekonać ludzi że nie zrobię im krzywdy?
-Przyzwyczaisz się.
Nie miałam zamiaru żyć dalej w tej spółce w samotności, ponieważ wszyscy się mnie bali.
Wiedziałam że rozmowa z Justinem nie przyniosłaby żadnych efektów, spytałam tylko:
-Przyzwyczaję się do czego? Do ich zachowania?
-Nie, do robienia krzywdy.
Nie, Justin by mnie nigdy nie zmienił. To było pewne. Nigdy nie zrobiłabym komuś krzywdy ponieważ wiem jak to jest. Gdy już się mnie gotowało Justin spytał jeszcze bardziej zdenerwowanym tonem:
-O czym rozmawialiście z Stivie’em.
-O tym jak dobrze poszedł interes. –Skłamałam. Prosił mnie bym nikomu nie mówiła o tym że płakał.
-Nie możesz rozmawiać o tych rzeczach z innymi. O problemach spółki możesz rozmawiać tylko ze mną i z Luke’em. Jasne?
Super, dostałam reprymendę. Nie mogłam pojąć dlaczego był taki zły na Stivie’a.
-Jasne?- Powtórzył ściskając mi ręką ramie.
Patrzyłam na tą złość w jego oczach przypominała mi o dawnym Justinie, o Justinie z moich pierwszych dni w tym miejscu.
Na myśli o tym przeszły mnie zimne dreszcze a serce zaczęło bić szybko, bałam się.
Oddaliłam swoje myśli dopiero gdy poczułam ból na ramieniu.
-Jasne. –Odpowiedziałam prawie krzykiem.
-Dobrze- Powiedział puszczając moje ramie. Zachowywałam się jakby mnie to nie bolało ale prawda była taka że powstałby w tamtym miejscu siniak. Nadeszła chwila ciszy i napięcia. Kącikiem oka zauważyłam jak Justin nerwowo bawi się palcami. Wyglądało to jakby je torturował wbijając mocno paznokcie w skórę. Gdy zauważył że patrzę się na to co robił , wstał jakby nigdy nic, pogłaskał mnie po włosach i oddalił się.
-Do zobaczenia-Powiedział otwierając drzwi.
Oczywiście nie miałam ochoty go znowu zobaczyć po tej „kłótni” ale nie mogłam mu o tym powiedzieć. Nie po tym jak powrócił jego pełen nienawiści wzrok. Zamknął za sobą drzwi zostawiając mnie samą. Miałam dość tego że raz był miły a chwile póżniej mnie nienawidził. Był bipolarny czy co? 


****************
Hej wszystkim. Chciałam wam przypomnieć że w obecnej chwili opowiadania ma 38 rozdziałów. Jeżeli dodałabym ciągle codziennie rozdziały to przetłumaczyłabym wszystkie i musiałabym czekać na nowe przez jakiś tydzien a : ja czekam= wy czekacie. Muszę wam powiedzieć ze czytałam dalej to opowiadanie i OMG TO TAKIE  HDFBOIFBWfbIPSFBopfbv nie mogę się doczekać aż przeczytacie inne rozdziały :D 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ !!!!  dzieki za wszystkie komentarze i TEZ WAS KOCHAM <3 hehe



17 komentarzy:

  1. super, super. sdfcnaldebfcardfb <3 <3 kocham to <3 i prosze dodaj szybko nn ! prosze :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ,JEGO dziewczyna. Omg jak TO brzmi....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie samo zdaniee. ;)
      Świetne. <3

      Usuń
  3. dzięki teraz to już w ogóle nie będę mogła się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne. Jdkkdbwbidid. <3 dziekuje Ci że tłumaczysz dla nas to opowiadanie, jestes boska. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowneeee proszę cięeee daj następny błagam

    OdpowiedzUsuń
  6. kuzwa ja SIĘ JARAM TĄ postacią Justin już się nie mogę doczekać kiedy będzie między nimi coś więcej

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mogę się doczekac :D.

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział. Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Geeez *.* to się porobiło.. ON jest strasznie dziwny oO Jest zazdrosny a to jest takie słoodkie! A i chce wiecej pocałunków, oczywiscie... ; )
    Kiss, Aly xxxx

    OdpowiedzUsuń
  10. hahaha JEGO dziewczyna awww <3 kocham to :**** Czekam nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. No to dawaj następny nie musisz codziennie dodawać ale tak co 2 dni np. Rozdział świetny !! :*

    OdpowiedzUsuń